piątek, 4 maja 2012

Rozdział 32 : Kocham Cię.


- Justin, powinnam mieć miesiączkę dwa miesiące temu… ale przecież.. nie, to nie możliwe. – wyszeptałam.
- A może jednak? Pojedziemy do lekarza. Dzisiaj. – oznajmił i pocałował mnie w czoło.
Przecież ja nie mogłabym być w ciąży. To nierealne. Mój ginekolog wyraźnie powiedział, że nie mogę. Chociaż.. Może jakiś cud? W co jak co, ale w nie to ja nie wierzyłam akurat.
Zgramoliłam się z łóżka i powędrowałam do łazienki gdzie wzięłam kąpiel. Umyłam zęby, włosy związałam w niesfornego koka. Przejechałam tuszem po rzęsach i wyszłam w poszukiwaniu jakiś ciuchów. Zdecydowałam się na niebieskie rurki i białą bluzę z napisem I <3 boys. Zeszłam na dół, gdzie czekał na mnie Bieber z przygotowanym śniadaniem. Skonsumowałam je po czym nałożyłam czarne trampki, Justin chwycił kluczyki od samochodu i wyszliśmy z mieszkania. Jak planował, tak też zrobiliśmy. Pojechaliśmy do mojego ginekologa. Zdziwiłam się dlaczego nie musimy czekać na wizytę, zawsze przecież musiały minąć co najmniej dwa miesiące, żeby się do niego dostać. Po chwili stwierdziłam, że pewnie Justin kogoś przekupił, ale nie przejęłam się zbytnio. Potrzebowaliśmy jej natychmiastowo.
Do gabinetu o dziwo wpuścili Biebera razem ze mną, co dało mi trochę otuchy. Usiadłam na fotel, a lekarz rozprowadził po moim brzuchu jakąś substancję i zaczął sprawdzać co się dzieje. Przez cały czas Justin trzymał mnie za rękę. Uśmiechnęłam się mimowolnie w jego stronę.
- No więc wygląda na to, że jest pani w ciąży. – powiedział ginekolog.
- Ale przecież… - zająkałam się. – Wie pan w jakiej jestem sytuacji.
- Tak, doskonale wiem. Jestem w końcu pani lekarzem prowadzącym, ale wszystko się może zdarzyć. Musi pani jedynie o siebie bardziej dbać. No i wizyty będą częstsze. – poinformował mnie.
- Ale nie mamy się czym martwić, prawda? – głos zabrał Justin.
- Póki co nie. Zapiszę termin następnego spotkania. – uśmiechnął się, ale mi jakoś do śmiechu nie było.. przecież z małym może być coś nie tak.. – Spokojnie, niech się pani uśmiechnie, jest pani w ciąży. – chciał dodać mi otuchy.
Mimowolnie się uśmiechnęłam. Przejechałam opuszkami palców po swoim brzuchu.
- Hej maluszku. – szepnęłam, a w moich oczach pojawiły się pierwsze łzy.
Justin to zauważył i mocno mnie do siebie przytulił, a swoją rękę położył na mojej.
- Jestem najszczęśliwszym facetem na ziemi. – szepnął mi do ucha. – Kocham Cię. – delikatnie musnął moje usta. – Kocham was. – uśmiechnął się.
Później chwyciłam kartkę z datą następnej wizyty i powędrowaliśmy do domu. Cały czas się uśmiechałam, a Justin trzymał moją dłoń. Czułam się niesamowicie bezpieczna i szczęśliwa…
W domu wszystko się zaczęło. Nie mogłam nawet sama zaparzyć głupiej herbaty. We wszystkim wyręczał mnie Bieber, albo ktoś kto zawsze przy mnie koczował, Zayn, Ewelina, Pattie, Emily i reszta mojej rodziny. Wszyscy na wieść, że jestem w ciąży zareagowali bardzo pozytywnie.
Miesiąc później.
- Justin, szybciej no! Zaraz muszę być u lekarza. – krzyczałam na niego z dołu.
Po 5 minutach mój narzeczony w końcu zszedł do mnie i obwieścił mi, że musi zostać, ponieważ zaraz musi być w radiu. Chciał to przełożyć, ale niestety nie mógł. Trochę się zdenerwowałam, w końcu na każdą wizytę mieliśmy chodzić razem, a tymczasem jest coś ważniejsze od zdrowia naszego dziecka. Przewróciłam tylko oczami i zaczęłam się ubierać.
- Błagam Cię nie złość się na mnie. Naprawdę bym chciał z Tobą pojechać. – powiedział.
- W takim razie jedź. – rzuciłam chamsko.
On natomiast podszedł do mnie od tyłu i przytulił się. Ręce położył na moim brzuchu. Czułam jego oddech na mojej szyi. I to było to. Trafił w mój czuły punkt. Wiedział doskonale, że po tym ulegnę mu.
- Przepraszam. – szepnął mi do ucha, a później delikatnie pocałował mój dołek pod nim.
Odwróciłam się w jego stronę i zarzuciłam ręce na jego ramiona, jego z kolei zjechały na moją pupę. Przybliżyłam swoją twarz do niego, jednak nie stykając naszych ust, chciał to zrobić on, ale leciutko się odsunęłam.
- Ale na następnej będziesz? – zapytałam.
- Przysięgam, że będę. – odpowiedział i szybko złączył nasze wargi w pocałunku.
Później po raz kolejny musnął moją szyję i pomógł mi się ubrać. Dzisiaj będzie mi towarzyszyła Alex. Mój nowy ochroniarz. Wsiadłam do samochodu i ruszyłyśmy, po drodze dziewczyna opowiadała mi o swoich dzieciach. Miała bliźniaki, chłopczyka, Harrego i dziewczynkę Lilly. Widziałam iskierki w jej oczach, ale również ekscytację, kiedy zaczęła opowiadać o nich. Cieszyłam się, że za niedługo będę mogła doświadczyć tego samego. Droga do ginekologa minęła mi bardzo szybko i zaraz siedziałam wyczekując swojej kolejki. Plus był taki, że byłam w niej sama. Lekarz zaraz zaprosił mnie do środka. Alex chciała wejść ze mną, ale stwierdziłam, że chcę być sama. Nie wiem, jakoś tak. Przywitałam się z Gregiem, bo właśnie tak miał na imię mój ginekolog i położyłam się na fotelu. Dość długo wpatrywał się w ekran, który przedstawiał mu wnętrze mojego brzucha, a później sprawdzał coś w papierach. Trochę się wystraszyłam…
- Wszystko w porządku? – zapytałam niespokojnie.
- Bella… - zaczął smutno. – Nie mam dobrych wieści…
- Coś z dzieckiem? – zapytałam niemal natychmiast, ale on nie odpowiedział mi, wpatrywał się tylko w podłogę, przetarł palcem oko, czyżby płakał? – Greg co się dzieje?! – zniecierpliwiłam się.
- Bella… Chodzi o to, że… - ledwo co wypowiadał te słowa. – Nie mogę. – powiedział, a z oczu poleciała mu słona kropla, którą szybko przetarł.
- Dokończ, proszę Cię. – powiedziałam spokojnym, łagodnym tonem, chociaż w środku coś we mnie pękało.
- Musisz wybrać.. Albo Ty, albo dziecko. – wyszeptał ledwo słyszalnie.
Nie… Tylko nie to…
- Ale dlaczego?! – zapytałam zbulwersowana.
- Naprawdę mam mówić Ci te wszystkie nazwy, których pewnie nie znasz? – odpowiedział pytaniem, na pytanie, jednak w sposób miły i naturalny.
- Ja nie chcę umierać. – powiedziałam, a z moich oczu wydobyły się krople łez.
- W takim razie usuniemy dziecko i dalej będziesz szczęśliwa. – odparł. – Możemy zrobić to jeszcze dzisiaj. – powiedział po czym wstał i wyjął z szafki jakieś narzędzie. – Obiecuję, że nie będzie bolało. – przybliżył się w moją stronę.
- Weź wróć! Co Ty robisz? – krzyknęłam.
- Bella, jesteś młoda, chcesz żyć. – odpowiedział.
- Popełniłam już raz ten błąd. Drugi nie mam zamiaru. – rzekłam zdecydowanym tonem, wycierając mój brzuch od bezbarwnej mazi. – Umów mnie na następną wizytę. – rzuciłam w jego stronę.
Lekarz zgodnie z poleceniem zapisał na kartce kolejne spotkanie. Chwyciłam swoją torebkę, po czym położyłam rękę na klamce. Zapomniałam o jednym.
- A i nie mów nic Justinowi.
- Nie mogę tego przed nim ukrywać.
- Owszem możesz, to moje życie i mam prawo zrobić z nim co zechcę. Lepiej nie mów mu nic, bo pożałujesz. – odpowiedziałam i wyszłam z pomieszczenia.
Budynek opuściłam w towarzystwie Alex. Pytała jak było, czy z dzieckiem wszystko w porządku. Odpowiedziałam jej zgodnie z prawdą, że jest dobrze. Jednak myślami błądziłam gdzie indziej. Bałam się. Bałam się najbliższych miesięcy, ale wiedziałam, że nie mogę powiedzieć o tym Justinowi. Nie.. Nie mogę. Kazałby je usunąć, a ja tego nie chcę. Postanowiłam cieszyć się ostatnimi miesiącami w moim życiu…
**
Kolejny miesiąc później.
To już dzisiaj. Właśnie dzisiaj zostanę panią Bieber. Uśmiechnęłam się na samą myśl. Wszystko było idealnie przygotowane, tak, że nic nie mogło wyjść źle. Z pomocą Eweliny założyłam na siebie swój strój. Była to biała, długa suknia na ramiączkach, bez gorsetu niestety, ponieważ byłam w ciąży, co było już widać, w końcu to już 4 miesiąc. Nagle poczułam jakby coś mnie kopnęło. Spojrzałam na swój brzuch. Uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Cześć maluszku. – powiedziałam cichutko i pogłaskałam swój brzuch.
Poczułam coś, czego nie da się opisać. Byłam szczęśliwa. W oku zakręciła mi się pojedyncza łza. Szybko wzięłam parę głębszych wdechów, aby się nie rozpłakać. Po pierwsze, nie chciałam, żeby ktoś zauważył, że coś jest nie tak, a po drugie, nie mogłam zniszczyć makijażu.
Założyłam jeszcze buty, niestety nie na obcasie, przez ciążę. Myślę, że mimo to i tak prezentowałam się całkiem dobrze. Ewelina zaraz pojawiła się przy mnie, pytając czy możemy jechać. Delikatnie się uśmiechnęłam i odpowiedziałam „tak”. Justin w tym momencie przygotowywał się w domu Pattie, chcieliśmy zrobić wszystko zgodnie z tradycją, więc miał czekać na mnie przed kościołem.
Ewelina ubrana była w żółtą przewiewną sukienkę, wyglądała naprawdę czarująco. Do tego te jej czarne włosy. Była wręcz idealna. Pomogła mi wsiąść do białej limuzyny, a następnie zajęła miejsce obok mnie. Trochę się denerwowałam, ale tylko trochę. Doskonale wiedziałam czego  pragnę, a pragnę poślubić Justina. W mgnieniu oka znaleźliśmy się pod kościołem. Drzwi otworzył mi szofer, który pomógł wysiąść z auta. Na zewnątrz przywitało mnie mnóstwo ludzi. Połowy nawet nie znałam, ale uśmiechałam się do wszystkich. Przy moim boku zaraz pojawił się John. Znalazłam się przed wejściem do kościoła. Justin już na mnie w nim czekał.
- Tato, błagam, tylko nie pozwól mi upaść. – szepnęłam ledwo słyszalnie.
- Nigdy. – odpowiedział zdecydowanym tonem.
Muzyka zaczęła grać, a ja wraz z moim ojcem ruszyliśmy w stronę ołtarzu. Przegryzłam dolną wargę trochę z nerwów. Nie chciałam puścić, żadnej gafy na swoim ślubie. Czułam na sobie wzrok każdego z tutaj przybyłych gości, jednak ja byłam wpatrzona tylko w jedną osobę, tutaj zgromadzoną, a ona we mnie. Justin uśmiechnął się, więc niepewnie, wciąż się bojąc, odpowiedziałam mu delikatnym uśmieszkiem. W końcu stanęłam przed Bieberem, który chwycił moją dłoń, od taty i usiedliśmy. Przysłuchiwaliśmy się słowom kazania, aż w końcu nadszedł ten moment, kiedy mieliśmy powiedzieć sobie TAK.
- Justin, powtarzaj za mną. – rzekł ksiądz. – Ja Justin.
- Ja Justin, biorę sobie Ciebie Bello za żonę i ślubuję Ci miłość, - w tym momencie odpłynęłam, nie liczyła się żadna osoba tutaj przybyła. Byłam tylko ja i mój przyszły mąż. – wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę, aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
- Ja Bella, biorę sobie Ciebie Justinie, za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę, aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci. – uśmiechnęłam się przez łzy, zdążyłam się rozkleić.
- Bello, przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
- Justinie, przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
- Teraz możesz pocałować pannę młodą. – uzyskaliśmy pozwolenie od księdza.
Justin szybko wbił swoje wargi w moje. Rozchyliłam je delikatnie pozwalając mu pogłębić pocałunek. Nasze języki spotkały się niemal natychmiast. Szybko rozpoczęły swój taniec, zaplanowany na tą okazję.
Każdy w kościele bił brawo, na twarzach widać było uśmiechy.
Odetchnęłam z ulgą. Już po wszystkim. – pomyślałam sobie. Justin złapał mnie za rękę i wspólnie wyszliśmy z budynku. Tam rzucili w nas pieniążkami, które szybko pozbieraliśmy z pomocą innych. Potem każdy składał życzenia. Moje mamy rozpłakały się jak dzieci. Następnie wsiedliśmy do limuzyny i pojechaliśmy na salę.
- Cześć mężu. – odezwałam się do Justina, kiedy siedzieliśmy już obok siebie w aucie.
- Hej moja najpiękniejsza żono na świecie. – odpowiedział, po czym szybko znalazł się bliżej mnie ujmując mój podbródek i przybliżając do siebie.
Delikatnie złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Przejechałam językiem po jego podniebieniu, przez co uśmiechnął się.
- Kocham Cię. – szepnął.
- Ja Ciebie też. – powiedziałam mu do ucha i przejechałam językiem po jego płatku, a on delikatnie musnął moją szyję.
W końcu znaleźliśmy się przed wielkim udekorowanym budynkiem. Zgodnie z kolejną tradycją wypiliśmy kieliszek wódki. Wiem, w moim stanie alkohol.. Justin nigdy by się na to nie zgodził. Miałam tam sok, no ale dobra… Następnie wziął mnie, a w zasadzie to nas na ręce i przeniósł przez próg sali. Uśmiechnęłam się.
- Wariat. – powiedziałam.
Później pierwszy wspólny taniec, którego uczyliśmy się przez trzy dni, bo Justin nie mógł się połapać. Na szczęście na weselu wszystko wyszło idealnie. Później już tylko tańce i jedzenie. Czyli jak na normalnej tego typu uroczystości. Jednak to nie była normalna uroczystość. To był najważniejszy dzień w całym moim życiu, miałam przy sobie miłość mojego życia, a w sobie jego dziecko…
**
- Pobudka pani Bieber. – szepnął mi do ucha, jak się domyślam Justin.
Obróciłam się w jego stronę i spojrzałam w jego czekoladowe oczy. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Przede mną leżał ktoś, kto był powodem moich uśmiechów. Wtedy to znowu się stało. Maluszek po raz kolejny kopnął mnie, tym razem troszeczkę mocniej, aż się wzdrygnęłam. Justin się przestraszył i pytał co się stało. Wytłumaczyłam mu o co chodzi, a ten wpatrywał się we mnie ze zdziwieniem. Szybko położył swoją dłoń na moim brzuchu. Nie musiał długo czekać, aż ta sytuacja się powtórzy, mały był ostatnio niezwykle ruchliwy. Widziałam ten błysk w oczach mojego, tak teraz już mojego męża. Poznaliśmy płeć dziecka. W zasadzie to ja poznałam, chciałam wiedzieć czy to będzie chłopczyk czy może dziewczynka, wybrałam odpowiednie imię.
- Co Ty robisz? – zapytałam, kiedy Justin wyciągnął telefon.
- Uśmiechnij się. – odpowiedział spokojnie.
- Cześć, tutaj Twoja mama, mam nadzieję, że nie sprawisz nam zbyt wiele problemów w przyszłości i zawsze będziesz aniołkiem. – powiedziałam do aparatu.
- Ono zawsze będzie idealne, pod każdym względem. – wtrącił się.
I oto powstał pierwszy filmik z nami w roli głównej. Było ich później jeszcze mnóstwo. W zasadzie to Justin wpadł na ten pomysł, ale dziwię się czemu to nie byłam ja. Przynajmniej, kiedy dorośnie będzie miało po mnie jakąś pamiątkę.
5 miesięcy później.
- Justin!!!!!! – krzyczałam.
Ten zjawił się przy mnie niemal natychmiast.
- Co się stało? – zapytał oszołomiony.
- To już! – odpowiedziałam.
** Z perspektywy Justina **
Szybko wziąłem Bellę na ręce. Szybko, ale jednak ostrożnie. Postarałem się donieść ją jak najszybciej do samochodu i znaleźć się w szpitalu. Nie potrafiłem jej teraz pomóc, a ta cały czas krzyczała. Jak się domyślam, to ją bolało.
- Ale będziesz ze mną? – zapytała, kiedy siedzieliśmy już w samochodzie, a ja próbowałem ją jakoś uspokoić, w zasadzie to kazałem jej tylko głęboko oddychać, byłem kompletnie bezradny, niby przygotowywałem się do tej chwili przez dłuższy czas, ale teraz wszystkie nauki poszły w las.
- Jasne, że będę. – powiedziałem chwytając jej dłoń.
Czułem jak ściskała ją coraz mocniej. Całe szczęście na drodze nie było dużego ruchu. Była w końcu 3 w nocy. Zaraz byłem już przed drzwiami szpitala. Wziąłem ją na ręce, mimo iż ważyła dość sporo, to dałem radę, wiedziałem, że muszę dać. Byłem przestraszony jak nigdy. Szybko znalazłem wzrokiem pielęgniarkę, która pomogła mi. Po chwili byliśmy już na bloku operacyjnym. Trzymałem dłoń Belli przez cały ten czas.
- Spokojnie, oddychaj. Wdech, wydech. – próbowałem ją uspokoić.
- Raz, dwa, trzy przyj! – krzyczał lekarz.
- A co robię? – odparła ledwo dysząc.
Drugą ręką przetarłem jej czoło. Bardzo się przy tym męczyła.
- Kochanie jeszcze raz. Razem. Wdech, wydech, przyj! – krzyknąłem, a Bella dała z siebie chyba wszystko.
Wbiła paznokcie w moje dłonie, nie zabolało mnie to. Wręcz przeciwnie. Dodało mi więcej energii, kiedy po chwili usłyszałem płacz maluszka. Uśmiechnąłem się do niej.
- Kocham Cię. – szepnęła.
Po chwili wszystko zaczęło dziać się zbyt szybko. Usłyszałem pikanie urządzenia, pod które podłączona była moja żona. Pielęgniarka wygoniła mnie z sali. Nie chciałem iść, stałem jak wryty przytulając ją do siebie. Jednak, kiedy powiedziała, że to dla dobra mojego największego skarba, sam udałem się w kierunku drzwi. Ze łzami w oczach usiadłem na podłodze. Po mojej głowie chodziło pełno myśli. Co się stało? Czekałem na korytarzu przez dobre 15 minut, które dłużyło się jak pół mojego życia. Po chwili z pomieszczenia, wyszła pielęgniarka.
- Co z nią?! – podskoczyłem do góry i wpatrywałem się w nią.
- Przykro mi. – odezwała się po chwili.
Co? Co to ma znaczyć? Ale… Jak to jej przykro?! Upadłem na podłogę i zacząłem płakać. Wręcz zanosiłem się łzami. Dlaczego?! Z oczu polał mi się kolejny strumień łez. Pomogła mi wstać i usiąść na krzesło. Schowałem twarz w dłoniach. Czułem jakby moje serce rozpadało się na miliony kawałków. Straciłem kogoś kogo kochałem najbardziej na świecie…
Nie minęła chwila, a ta sama pielęgniarka przyniosła niebieski kocyk. W nim znajdowało się dziecko. Spojrzałem na nie. Na początku był to wstręt. To małe stworzenie zabrało mi kogoś, kogo kochałem ponad własne życie, jednak kiedy spojrzałem w jego oczy. To były oczy Belli… Wziąłem go na ręce.
- To synek. – wyszeptała pielęgniarka. – Pod łóżkiem. – dodała odchodząc.
**
Drogi Justinie.
Skoro to czytasz, pewnie nie ma mnie już na tym świecie, ale pamiętaj, że patrzę na Ciebie z góry. Przepraszam. Wiem, że pewnie jesteś teraz na mnie zły, ale nie miałabym serca, usuwać nasze drugie dziecko. Chciałabym tylko, żebyś nadał mu imię Thomas. Thomas Bieber. Mam nadzieję, że pokażesz mu filmy, które razem nagraliśmy, to jak byliśmy szczęśliwi razem. Wierzę, że będzie Ci on przypominał chociaż w części mnie.
Pamiętaj również, że zawsze Cię kochałam i zawsze będę. Nie zapominaj o tym. Będę z Tobą w każdym momencie. Będę niczym Twój własny, prywatny anioł stróż. Chciałabym, żebyś znalazł sobie kogoś. Nie możesz zostać sam, rozumiesz? Znajdź kogoś, kto będzie powodem Twoich uśmiechów.
Kocham Cię.
Na zawsze Twoja, Bella.
**
Zgodnie z wolą Beli, Justin małemu nadał imię Thomas, a filmiki Beli były puszczane w ich domu codziennie. Zazwyczaj to one uspokajały go, kiedy płakał. Mimo prośby swojej żony, Bieber do końca swojego życia był sam. Pozostał wierny swojej ukochanej, aż do końca swoich dni… 

THE END.
__________________________________
DZIĘKUJĘ WAM ! Dziękuję, za każde wejście, przeczytanie moich wypocin, za każdy komentarz. Za to, że wytrwaliście ze mną do końca. Jesteście najlepsi! Mam nadzieję, że was to troszeczkę chociaż wzruszyło, bo właśnie taki był mój cel. DZIĘKUJĘ WAM JESZCZE RAZ ! 
Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy <3. KOCHAM I DZIĘKUJĘ . 

17 komentarzy:

  1. O mamo! GENIALNE! *lzy* strasznie szybko to zlecialo, licze na kolejne opowiadanie, ale moze, ze szczesliwszym zakonczeniem <3 @fuckincookies

    OdpowiedzUsuń
  2. omg .! geeenialne .! poryczałam się jak głupia czytając to ;cc
    szkoda, że tak to się zakończyło po tym wszystkim co oni przeszli ale trudno <3
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  3. aaaaaaaaaaa! Trochę smutne zakończenie ale jest ok :P Wszytkie twoje rozdziały były zajebiste i szkoda że konczysz to.. No ale dzięki Ci za to opowiadanie ; *

    OdpowiedzUsuń
  4. ryczę jak głupia! to było cudowne. jeeju, szkoda, że to tak się skończyło. DZIĘKUJĘ CI ZA TO OPOWIADANIE. <3
    @AuneBieber

    OdpowiedzUsuń
  5. To było coś spaniałego Dziękjue ci za to, że pisałaś coś pięknego.I za to,że doprowadziłaś mnie do łez. Mam nadzieje, że kiedyś jeszcze coś napiszesz<3

    OdpowiedzUsuń
  6. Jezuuuuu! łzy lecą mi tak że nic nie widze rycze jak głupia czemu to sie tak skończyło!? ale i tak to było piękne taka szkoda że to koniec nie wieże.ALE DZIĘKUJE CI ZA TO OPOWIADANIE MOJE ULUBIONE! ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Popłakałam się. . . Maskara, musiałaś zakończyć. . Kurna. . Mam nadzieje ze napiszesz kolejne powiadanie ;***

    OdpowiedzUsuń
  8. Jejuu ... <3 Uroczy jest ten rozdział, smutny a zarazem taki szczęśliwy, wspaniały. Szkoda, że kończysz, będziemy tęsknić a teraz zapraszam do mnie : http://opowiadanieopaulinie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Weź, ryczę tu jak bóbr. Łzy strumieniami lecą. DLACZEGO?! NO DLACZEGO ONA UMARŁA?! Przecież mogłaby przeżyć i wszystko byłoby pięknie! A tak to... Ach. Ale choć smutno zakończyłaś, to pięknie. ♥ Jeżeli będziesz pisać jakieś opowiadanie, to proszę napisz mi na Twitterze. :*/ @SwaggiePassie

    OdpowiedzUsuń
  10. PO RAZ PIERWSZY W ŻYCIU POPŁAKAŁAM SIĘ CZYTAJĄC OPOWIADANIE! ♥ Jejkuu ;( Nie mogę się uspokoić. Ten rozdział zawładnął moimi emocjami i po prostu ryczę jak idiotka. ;((
    Mam nadzieję, że kiedyś napiszesz coś nowego ;)

    Pozdrawiam i zapraszam do mnie http://the-dead-world.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Smutno, ale widać, że twoje opowiadanie to kawał dobrej roboty.

    OdpowiedzUsuń
  12. Popłakałam się na końcu ;(( Myślałam że to będzie jakieś szczęśliwe zakończenie że zdarzy się jakiś cud i że bedzie zyła i jej dziecko też :) A szkoda ze jb nie znalaz swojej 2 miłości

    OdpowiedzUsuń
  13. DLACZEGO ?! DLACZEGO ONA UMARŁA ?! A mogło być tak pięknie . Poryczałam się jak debilka . Czytając ten rozdział pod koniec zamiast oczu miałam wodospad . Ale to jest coś pięknego . <3 Gratuluję ci talentu i zazdroszczę . <3

    OdpowiedzUsuń
  14. CO ? CZEMU CZEMU CZEMU ? CZEMU ONA MUSIAŁA UMRZEĆ ?!
    zapraszam na mojego bloga :D
    dopiero zaczynam więc liczę na szczery komentarz w sprawie jego logiki,serdecznie zapraszam !
    http://be-my-little-things.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Znalazłam przypadkiem opowiadanie. Jest swietne. A Teraz rycze jak głupia! Dlaczego umarła ! ;c No ale rozumiem, że tak się musiało stać... -,-

    OdpowiedzUsuń
  16. świetne to opowiadanie :( ale szkoda że zakończyło się tak a nie inaczej. szkoda. mam nadzieje ze kiedyś napiszesz coś podobnego tylko że z happy end'em :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Jeju czytałam wiele blogów ale żaden mnie nie doprowadził do łez.

    OdpowiedzUsuń