sobota, 28 kwietnia 2012

Rozdział 30 : Pragnął mnie bardziej niż kiedykolwiek.


Następnego dnia rano obudziłam się w objęciach Justina. Oboje leżeliśmy na kanapie. No tak, przecież wczoraj długo rozmawialiśmy… Wspólnie zdecydowaliśmy, że pójdziemy do specjalistów. Spojrzałam na Justina, który już nie spał. Wpatrywał się we mnie. Niepewnie się do niego uśmiechnęłam. Biebs za to, odpowiedział mi szczerym, wielkim uśmiechem i pocałunkiem w usta.
- Kocham Cię. – szepną mi do ucha, a po moim ciele przeszły ciarki.
- Ja Ciebie też. – uśmiechnęłam się.
Później wstaliśmy, ubraliśmy się i razem przyrządziliśmy śniadanie, a w zasadzie to obiad, ponieważ była godzina 13. Troszeczkę sobie dzisiaj pospaliśmy, ale nie ma się co dziwić, rozmawialiśmy do rana. Zdecydowałam, że będzie to spaghetti, Justin nawet nie miał nic przeciwko. Uwielbiał to danie tak samo, jak ja. Podczas konsumowania Bieber oświadczył mi, że dzisiaj wieczorem idziemy do Pattie na kolację. Ma nam ona przedstawić Scootera, swojego wybranka. W zasadzie to powinniśmy poznać się już wcześniej, ale jakoś przez problemy nie mieliśmy na to czasu. Musiałam iść na zakupy, bo przecież muszę jakoś wyglądać, a we wszystkich sukienkach jakie posiadam mama Justina już mnie widziała. Z początku miałam iść na owe zakupy z Eweliną, ale ta niestety nie miała czasu, więc poprosiłam Biebera, żeby mi towarzyszył. Zgodził się bez żadnego marudzenia, w końcu on też musiał sobie kupić coś nowego. Po obiedzie wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do pobliskiej galerii. Tam przeszliśmy wszystkie sklepy w poszukiwaniu stroju dla mnie. Justin o dziwo obkupił się bardzo szybko. Mi doradził małą czarną. Z początku byłam przeciwna, w końcu to jakieś wydarzenie, ale po dłuższym zastanowieniu zgodziłam się.
Wróciliśmy do domu. Miałam iść się przygotowywać, ale Justin złapał mnie za rękę i przysunął do siebie. Szybko wbił swoje wargi w moje. Z początku były to pocałunki delikatne, jednak z czasem przerodziły się one w nachalne. Spodobało mi się to. Oderwał się od moich ust i zszedł niżej, zaczął muskać moją szyję, co przyprawiało mnie o dreszcze na całym ciele. Uwielbiłam, kiedy tak na mnie wpływał. Przegryzłam wargę, a rękoma zaczęłam odpinać guziki od koszuli Biebera. On z kolei szybko pozbył się mojego swetra, a następnie znalazł dołek pod moim uchem i ucałował go. Znalazłam się na jego rękach przygwożdżona do ściany. Moje ręce wędrowały po jego plecach. Cały czas towarzyszyły temu pocałunki. Justin zaniósł mnie do sypialni, gdzie szybko znalazł się nade mną. Polizał moje usta, a potem włożył mi swój język do ust, który zaraz spotkał się z moim poruszając się dokładnie w ten sam rytm. Jego ręce błądziły po moich plecach w poszukiwaniu odpięcia od stanika.
- Justin, nie teraz, mamy mnóstwo do zrobienia. – przerwałam mu.
- Mamy czas. – szepnął i wrócił do swojego zajęcia.
Przejęłam nad wszystkim kontrolę, przesunęłam się tak, że to teraz ja byłam nad nim i penetrowałam językiem wnętrze jego ust. Zeszłam niżej i przejechałam językiem po jego szyi, podążając w kierunku ucha.
- Jak wrócimy, to dokończymy. – szepnęłam i szybko pocałowałam go w nos, po czym zeszłam z niego i poszłam na dół po sukienkę.
Myślałam, że po tym wszystkim coś się zmieni, że będzie się bał mojego dotyku, ale było wręcz przeciwnie.. Pragnął mnie bardziej niż kiedykolwiek.
Chwyciłam torbę z zakupami i udałam się do łazienki. Tam zrobiłam make-up oraz przebrałam się w zupełnie nowy ciuch. Justin przygotował się sam i o godzinie 19 byliśmy już gotowi do wyjścia. Droga do domu Pattie zajęła nam godzinę, podczas której zastanawialiśmy się kto jest wybraniem mamy Biebsa, ale nikt nie przychodził nam do głowy. W mgnieniu oka znaleźliśmy się w mieszkaniu. Tam przywitaliśmy się z nią i usiedliśmy do stołu. Mama Justina przeprosiła nas i powiedziała, że Scooter się chwilkę spóźni. Rozmawialiśmy z Pattie, kiedy nagle po całym domu rozległ się dźwięk dzwonka.
- Otworzę. – powiedziała kobieta i udała się do drzwi.
Z Justinem popatrzeliśmy na siebie i wstaliśmy. Szczeny nam opadły, kiedy w progu salonu stanął Scooter. To nie był jakiś tam Scooter. To był Scooter Braun.
- Justin, Bella, to jest właśnie mój Scooter. – odezwała się Pattie widząc nasze zmieszanie.
- Cześć. – powiedział do nas niepewnie.
Ja i mój chłopak dalej byliśmy w szoku, więc nie odpowiedzieliśmy nic.
- Powiedźcie coś. – powiedziała Pattie po chwili ciszy.
Jako, że Justin nie palił się zbytnio do rozmowy, postanowiłam się odezwać.
- Łał. Jesteśmy w lekkim szoku. Nie spodziewaliśmy się tego zupełnie. Nawet przez myśl nam nie przeszło, że Scooter, to ten Scooter… Jak mogliśmy tego nie zauważyć..
Później już atmosfera się rozluźniła, a Justin zadawał mnóstwo pytań. Od kiedy to trwa, dlaczego, jak.. Dowiedzieliśmy się, że są razem od pół roku, tylko się z tym kryli. Jak? Wspólne spędzanie tyle czasu robi swoje. Ale to nie koniec niespodzianek jak na jeden wieczór…
- Musimy Wam coś jeszcze powiedzieć. – przejął głos Scooter.
- Błagam, nie mówcie mi, że będę miał siostrzyczkę, albo braciszka. – zażartował Justin.
- Nie, nie. – zaśmiała się Pattie.
- A więc?
- Pobieramy się za miesiąc. – oznajmił nam Braun.
Zakrztusiłam się jedzeniem i zaczęłam kaszleć jak oszalała. Że co? Po raz kolejny opadły nam dzisiaj szczeny. Szybko się jednak ogarnęłam, a Justin nawet uśmiechnął. Sądzę, że nie miał nic przeciwko. Lubił Scootera. Ja w zasadzie cieszyłam się. Pattie zasługuje na szczęście, po tym jak tata Justina ją zostawił.. Wspólnie pogratulowaliśmy im takiej decyzji. Później jeszcze trochę porozmawialiśmy i wróciliśmy do domu, gdzie zmęczeni opadliśmy na łóżko. Justin podzielił się ze mną swoimi wrażeniami. Raczej pozytywnymi. Bał się trochę jak to będzie teraz wyglądało, ale był dobrej myśli. 
_______________ 
AAAaaaa :D . Dodaje 30 rozdział ! :O. Masakra, jak to minęło szybko !! :D. Dziękuję wszystkim, za każdy komentarz, za każde wejście, przeczytanie moich wypocin. Jesteście niesamowici, bo gdyby nie Wy, tak naprawdę ta historia skończyłaby się szybciej, niż się zaczęła :). 
Mam nadzieję, że rozdział przypadnie Wam do gustu, mi osobiście najbardziej podoba się scenka po zakupach :D. 
Czekam na wasze opinie w komentarzach. Kocham Was ♥ . x

piątek, 20 kwietnia 2012

Rozdział 29 : Musiałem to przemyśleć.


- Zayn chce się oświadczyć Ewelinie, ale boi się jak zareagują na to rodzice. – wiem skłamałam, ale nie mogłam powiedzieć mu teraz prawdy… Nie jestem na to gotowa.
- O stary, gratulacje. – uśmiechnął się do niego i poklepał go po plecach, jednocześnie siadając obok mojego łóżka. – Kupiłem Ci coś. – powiedział i podał mi reklamówkę, do której zaraz zajrzałam. – Smacznego. – życzył mi.
Wyciągnęłam wielką kanapkę z masłem, pomidorem, serem i sałatą. Zaraz zaczęłam się nią zajadać. Następnie Zayn, niestety, musiał już iść, wiedziałam, że jest na mnie wściekły za to kłamstwo, ale sądzę, że mu przejdzie. Zostaliśmy z Justinem sami, a ja próbowałam zachowywać się normalnie, niestety, na próżno. Nie umiałam udawać, że wszystko jest okej, kiedy wcale nie było, a Justin to zauważył.
- Skarbie, coś się stało? Zachowujesz się jakoś dziwnie.. – odezwał się, a ja głośno przełknęłam łyk kawy, którą zakupił mi wcześniej.
- Porozmawiamy w domu, okej? – zapytałam.
- Dobrze. Powiedz mi tylko czy to coś poważnego. - widziałam, że się przejął.
- Zobaczysz wieczorem.. – odezwałam się cicho i spróbowałam zmienić temat. – Kiedy przyjdzie lekarz? Chcę do domu.
- Pewnie za niedługo, ale pójdę sprawdzić. – odpowiedział po czym wstał i wyszedł z sali.
Zaczęłam być nerwowa. Bałam się. Bałam się jego reakcji. Co powie? A jeśli powtórzy się sytuacja sprzed roku? 
Po 5 minutach Justin wrócił już z moim wypisem. Wysiliłam się na uśmiech i zaczęłam się pakować. Tak naprawdę, strach paraliżował mnie jeszcze bardziej, ale chciałam mieć to już za sobą… Przebrałam się w czerwone rurki i beżową tunikę oraz szpilki w tym samym kolorze. Bieber wziął torbę, w której znajdowały się moje rzeczy, chwycił moją dłoń i razem wyszliśmy ze szpitala. Przez całą drogę, która zajęła nam około 20 minut, nie odezwałam się do Justina ani słowem. Skupiłam się na tym, jak przekażę mu tą wiadomość.. Przechodziliśmy obok placu zabaw, w którym bawiło się mnóstwo dzieci. Widziałam uśmiech Biebsa na ich widok. W moim sercu był jedynie ból. Ból, że nie będę mogła dać mu tego, czego tak bardzo pragnie..
Justin otworzył drzwi do naszego mieszkania i wpuścił mnie pierwszą do środka. Uśmiechnęłam się i zrzuciłam ze stóp szpilki. Natychmiast położyłam się na kanapie.
- Nienawidzę szpitali. – stwierdziłam.
- Całe szczęście, jesteś już w domu i zaczynamy o Ciebie dbać. – odpowiedział i nachylił się nade mną.
Nasze twarze dzieliło dosłownie kilka centymetrów. Uśmiechnęłam się do niego i przybliżyłam swoją twarz do jego. Złożyłam delikatny pocałunek na jego pełnych, malinowych ustach.
- Powiesz mi? – zapytał, kiedy odsunęliśmy się od siebie.
- Usiądź. – powiedziałam do niego i sama postanowiłam się podnieść.
Justin zajął miejsce obok mnie i wpatrywał się z zaciekawieniem w moją twarz.
- Pamiętasz co było rok temu? – zadałam mu pytanie.
- Tak.. – odparł smutno.
- Nie powiedziałam Ci o jednej rzeczy z tym związanej.. – spojrzałam w podłogę. – Nie wiem jak to powiedzieć… - powiedziałam, a w moich oczach pojawiły się pierwsze łzy.
- Nie płacz. – przytulił mnie do siebie, martwił się.. – Najlepiej powiedz prosto z mostu.
Przetarłam łzy z mojego policzka i odsunęłam się od niego.
- Justin.. Ja… Ja… - nie umiałam dobrać odpowiednich słów. – Justin, ja nie mogę mieć więcej dzieci. – powiedziałam, a do moich oczu napłynęło więcej łez.
Bieber wpatrywał się we mnie. Nie powiedział nic. Musiałam go tym kompletnie zszokować. Po chwili spuścił wzrok. Odwróciłam się w przeciwnym kierunku niż on. Nie chciałam patrzeć na niego.
- Dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej? – zapytał spokojnym tonem.
- Bałam się.. Po prostu się bałam. – odpowiedziałam szeptem.
Teraz już nic nie powiedział. Po prostu wstał, założył buty i wyszedł, bez słowa. Zostawił mnie po raz kolejny, tak po prostu. Położyłam się na kanapie i przysunęłam swoje kolana do twarzy. To moja wina. Powinnam powiedzieć mu wcześniej.. Teraz.. Kiedy jesteśmy już razem ponad rok, pewnie widzi w tym problem. Ja zresztą też. Nie dziwie mu się. Zapewne się rozstaniemy. Po mojej głowie chodziły tylko takie, myśli. Nie potrafiłam sobie wyobrazić, że kiedyś będzie jeszcze dobrze. Wstałam i poszłam do naszej łazienki. Stanęłam przed lustrem. Spoglądałam na swoje odbicie. Miałam czerwone oczy, całe napuchnięte. Przemyłam twarz wodą. Otworzyłam szafkę, ponieważ chciałam wyciągnąć tusz do rzęs, ale zamiast niego, natchnęłam się na żyletkę. Wzięłam ją w palce. Obróciłam kilkakrotnie...
- Niczego nie zmienisz. – powiedziałam jakby do niej i wrzuciłam ją dalej do szafki.
Przeszła mi ochota na malowanie się, pewnie zaraz i tak będę cała rozmazana. Poszłam do kuchni, gdzie zrobiłam sobie kakao. Wzięłam je w ręce i poszłam do naszej sypialni, a tam usiadłam na parapecie i wpatrywałam się przez okno. Szukałam wzrokiem Justina. Miałam nadzieję, że zaraz się pojawi. Mimo, że nie widziałam żadnej nadziei na nasz dalszy związek, chciałam się pożegnać. Powiedzieć jak bardzo zmienił moje życie i jak bardzo mu za to dziękuję. Niestety, zdążyłam wypić jeszcze dwie herbaty, a Biebera jak nie było, tak nie było… Wstałam i udałam się w kierunku naszej garderoby. Wybrałam wszystkie swoje rzeczy i zaczęłam się pakować. Jeszcze nie wiedziałam gdzie pójdę, ale nie chciałam tutaj zostać. Wiedziałam, że z tego i tak już nic nie będzie.. Spakowałam ciuchy, teraz zostały tylko rzeczy osobiste. Zeszłam na dół po moją ulubioną książkę. W kuchni jej nie było, więc udałam się do salonu. Tam zastałam Justina.. Siedział i wpatrywał się w kominek, który prawdopodobnie wcześniej rozpalił. Ciekawe kiedy przyszedł.. Niepewnie usiadłam obok niego.
- Przepraszam. – wyszeptałam tylko, Bieber nic nie odpowiedział, dalej wpatrywał się w podłogę. – Wyprowadzę się jeszcze dzisiaj, żebyś mógł zacząć życie od nowa. Nie będę Ci sprawiać kłopotów.
- O czym Ty mówisz? – w końcu zwrócił na mnie uwagę.
- Oboje wiemy, że najbardziej na świecie pragnąłeś mieć dziecko. Znajdziesz kogoś, kto będzie mógł Ci je dać…
- Bella… - spojrzał na mnie. – Tak, to prawda, chciałem mieć takiego maluszka.. Ale to, że nie będziemy jego mieli, nie zmienia moich uczuć do Ciebie. Dalej jesteś najważniejszą kobietą w moim życiu. Dalej Cię kocham, rozumiesz?
- Ale… - zaczęłam.
- Nie ma żadnego ale. To nie ważne.. Może w dzisiejszych czasach są jakieś sposoby, dzięki których mogłabyś zajść w ciążę. Pójdziemy do lekarzy, a jeśli nie, to przecież w domach dziecka jest mnóstwo dzieci. Zaadoptujemy jedno i dalej będziemy szczęśliwi. – przerwał mi. 
Na to nie odpowiedziałam już nic. Zaczęłam płakać.. Przytuliłam się do Justina.
- Kocham Cię. – szepnęłam.
- Ja Ciebie też. – pocałował mnie w czoło. – I przepraszam, że tak się zachowałem, musiałem to przemyśleć.. – wytłumaczył się.
- Rozumiem.. – odpowiedziałam tylko i przytuliłam się do niego jeszcze mocniej.. 
_________________________________
No wiem, flaki z olejem -,-' . Przepraszam, że tak długo, ale najpierw miałam wesele, później szkoła i jakoś tak zeszło... 
WGL jaram się jak pochodnia tym testerem do boyfriend *.* ahsufsfhdsjb . to będzie zajebiaszcze ♥. 
+ Chciałam Was zaprosić na mojego drugiego bloga : http://dancewithjband1d.blogspot.com/ . Mam nadzieję, że Wam się spodoba, chociaż.. mam wątpliwości co do niego.. Pożyjemy zobaczymy, może zamknę... Kto wie . ; ) 
W każdym razie do następnego robaczki ; *

wtorek, 10 kwietnia 2012

Rozdział 28 : Powiedz mu.


Rano obudzili mnie o 6. W tym szpitalu to pogłupieli. Nawet wyspać się choremu nie dadzą. W dodatku wcisnęli mi to niedobre żarcie. Zjadłam dwie kromki z masłem, bo w zasadzie tylko to dało się przełknąć. Obchód miał być o 7, więc w skupieniu czekałam na lekarza. Poszłam tylko umyć zęby i nałożyłam skarpetki. Wyciągnęłam jeszcze iPhona i weszłam na twittera, którego nieźle zaniedbałam. Ludzie tam, życzyli mi szybkiego powrotu do zdrowia. Gdyby wiedzieli co zrobiłam kiedyś.. Na pewno zmienili by zdanie. Ale nie ważne.. Odpisałam paru osobą, że bardzo dziękuję im za wsparcie i czuję się już znacznie lepiej. Następnie sprawdziłam jeszcze tylko pocztę i wyczekiwałam lekarza. Była godzina 6:50, czyli zostało jeszcze dziesięć minut. Moja sala była pierwsza w kolejności, więc spodziewałam się doktora na minutach. Modliłam się tylko, aby wszystko było ze mną w porządku i żeby nie zauważyli mojego usunięcia ciąży.. Chociaż pewnie się łudzę, bo jak można czegoś takiego nie zauważyć? Aby trochę się zrelaksować, włączyłam muzykę. Boyfriend mojego chłopaka. Uwielbiałam tą piosenkę, zawsze kiedy jej słuchałam, miałam wrażenie, że Justin jest tuż obok mnie i nigdy nie pozwoli mi odejść. Przesłuchałam jeszcze dwie inne piosenki i w progu mojej sali stanął niski, trochę pulchny mężczyzna, około 30 z zarostem. Wyciągnęłam powoli słuchawki z uszu i usiadłam na łóżku, przez cały czas spoglądając w jego kierunku.
- Wiadomo co mi jest? – odezwałam się pierwsza.
- Na początek dzień dobry. – uśmiechnął się, ale jakoś nie umiałam nawet oddać mu tego uśmiechu, strach mnie paraliżował. – Więc Izabello Benett.. – zaczął. – Zrobiliśmy wszystkie niezbędne badania, z których wynika, że.. – nie dokończył, zebrało mu się na jakieś żarty.
- No niech pan to w końcu powie! – podniosłam lekko głos.
- Spokojnie. Niech się pani uspokoi. Z badań wynika, że jest pani zdrowa, ale. No właśnie. Jest jedno ale.
- Tak? – zapytałam niepewnie.
- Czy pani, była kiedyś w ciąży?
Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Kompletnie zszokował mnie tym pytaniem. Przecież on jest lekarzem na pewno o wszystkim wie.. Nie ma sensu kłamać.
- Tak, byłam. – odpowiedziałam mu i spuściłam głowę w dół.
- Usunęła pani to dziecko, prawda? – zadał kolejne pytanie, na które na pewno znał odpowiedź, po jaką cholerę mnie tak męczył?!
- Tak, usunęłam. – odpowiedziałam cicho. – Błagam, niech to się nie wyda. – dodałam jeszcze, tym razem spoglądając już w kierunku lekarza.
- Spokojnie. Chroni panią tajemnica lekarska. Wie pani, zapewne też, że nie może mieć teraz dzieci, prawda?
- Wiem.. – odpowiedziałam, a w moich oczach pojawiły się pierwsze łzy.
- To omdlenie było spowodowane zapewne brakiem witamin, przepisze pani jakiś zestaw i będzie mogła pani opuścić szpital jeszcze dzisiaj. – poinformował mnie.
- Dziękuję. – odpowiedziałam szeptem.
Mężczyzna udał się w kierunku drzwi, a ja obróciłam się na drugi bok. Po moim lewym policzku spłynęła pojedyncza łza.
- Mogę się panią o coś zapytać? – zwrócił się do mnie niespodziewanie.
- Tak? – odpowiedziałam wycierając słoną kroplę wody i usiadłam na łóżku ponownie.
- Dlaczego pani to zrobiła? Dlaczego zabiła pani niewinną istotkę? – zapytał, a ja nie wytrzymałam.
- To nie pana sprawa. Niech pan sobie pójdzie, chcę zostać sama! – krzyknęłam, a doktor posłusznie wyszedł z pomieszczenia.
Zaczęłam płakać, po raz kolejny pożałowałam tego co zrobiłam rok temu. Nie wiedziałam jak mam sobie z tym poradzić. Ale jakoś musiałam dać radę… Położyłam się na łóżku i próbowałam zasnąć. Niestety, na próżno. W głowie pojawiały mi się obrazy z tamtego okresu. Szwajcaria, lotnisko, hotel, lewe papiery, nadzieja, że Justin zaraz zjawi się przy mnie.. W końcu stół, operacja. Rozpłakałam się, tym razem już na dobre. Nie mogłam wytrzymać sama ze sobą. Jedyne co chciałam zrobić to pozbyć się jakoś tego ciężaru… Z tym, że nie miałam jak. Będę musiała żyć z tą świadomością, do końca mojego nędznego życia. Spojrzałam na zegarek, który pokazywał 9. Pewnie zaraz wpadnie tutaj Biebs. Postanowiłam ogarnąć się trochę i poszłam do łazienki, gdzie przemyłam twarz wodą. Zrobiłam jeszcze lekki make up i wróciłam do łóżka. Nie myliłam się. Za 5 minut w moim pokoju pojawił się Justin. Był ubrany w czarne spodnie i czerwoną koszulę w kratę. Wyglądał jak zwykle mega seksownie, gdyby nie fakt, że jesteśmy w szpitalu, chyba bym go przeleciała.
- Cześć Misiaku. – podszedł do mojego łóżka i delikatnie musnął moje usta. – Jak się spało? – zapytał.
- Hej, hej. – uśmiechnęłam się do niego. – Spało się krótko. – zrobiłam smutną minkę. – Ale całe szczęście wychodzę do domu, DZISIAJ! – poinformowałam go z entuzjazmem.
- Naprawdę? Już dzisiaj? – był zaskoczony. – Co powiedział lekarz? Dlaczego zemdlałaś?
- Brakuje mi tam jakiś witamin. Przepiszą mi coś i o 12 będę mogła wrócić do domu, bo mniej więcej o tej są chyba wypisy. – uśmiechnęłam się.
- Ughh. To wszystko przez to, że nic nie jesz! Tylko byś się odchudzała. Ale koniec z tym, od dzisiaj zaczynasz jeść wszystko, co tylko dla Ciebie ugotuję. – zagroził mi, a ja się zaśmiałam.
- Seksowny jesteś kiedy się złościsz. – poruszyłam znacząco brwiami.
- Bella, mówię poważnie.
- Tak, tak. – odpowiedziałam mu ciągle się szczerząc.
Ten tylko podszedł do mnie i złapał mnie za podbródek. Wydawało mi się, że chciał mi coś powiedzieć, ale szybko wbiłam swoje wargi w jego. Językiem jeździłam po jego podniebieniu i policzkach. On jednak przerwał nasz pocałunek i delikatnie zagryzł zębami moją dolną wargę.
- Nie przerywaj tego. – powiedziałam niewyraźnie.
A jego pełne, malinowe usta ponownie dotknęły moich wilgotnych warg. Ręce wbiłam w jego włosy, a jego ręce z kolei powędrowały na moją talię.
- Yhyhm. – ktoś odkaszlnął, a my niechętnie się od siebie odkleiliśmy i spojrzeliśmy w stronę drzwi. – Cześć Wam, zakochańce. – odezwał się nikt inny, jak mój przyjaciel.
- Cześć Zayn. – uśmiechnęłam się do niego.
Chłopak podszedł do mojego łóżka, przywitał się z Justinem i przytulił mnie.
- Lepiej się czujesz? – zapytał.
- Tak, tak. – odpowiedziałam. – Justin, przyniesiesz mi jakiegoś batona? Zjadłam dzisiaj tylko dwie kromki chleba, bo śniadanie było niedobre. – zwróciłam się do mojego chłopaka.
- Pójdę do kawiarni i kupię Ci porządną kanapkę. – powiedział do mnie.
- I jeszcze kawę. – powiedziałam i wyszczerzyłam się do niego, ten tylko musnął moje usta i wyszedł z sali, po drodze pytając Zayna, czy chce coś.
Zostaliśmy sami w pomieszczeniu. Musiałam się zapytać mojego przyjaciela, co powinnam zrobić. Tak naprawdę biłam się z myślami, czy powinnam mówić Justinowi, o dziecku, a raczej o tym, że nigdy nie będziemy go mieć…
- Dzisiaj rano był u mnie lekarz.. – zaczęłam i starałam się jak najszybciej dokończyć, mieliśmy mało czasu, a Justin lada moment, mógł wrócić. -… Co powinnam zrobić? – zapytałam go.
- Moim zdaniem, powinnaś mu o wszystkim powiedzieć. To na pewno będzie dla niego szok, ale musi zrozumieć.. Nie ma innego wyjścia.- odpowiedział, nawet się nie zastanawiając.
Już miałam się odezwać, kiedy do pokoju wszedł Justin z torebką zakupów.
- Kto i co powinien zrozumieć? – zapytał, a my nie wiedzieliśmy co mamy mu odpowiedzieć...
_________________________________________
28 za nami. Miałam kończyć, ale oczywiście mnie przekonaliście, żebym jeszcze tego nie robiła, jakaś masakra wgl ;d. No, więc dobrze, nie skończę tego opowiadania, ale musicie mnie poratować jakimiś pomysłami, coś tam teraz wiem, co będzie się działo, ale z chęcią dodam tutaj jakieś Wasze pomysły :). I jeszcze jedno, czasami mogę Was zaniedbać, ale i tak będę się starała dodawać rozdziały co tydzień. Chociaż może się zdarzyć, że ta przerwa będzie trochę dłuższa... I od razu mówię jeszcze, że nie będę tutaj robiła drugiej mody na sukces hahah xd. Dobijemy do mniej więcej 40 i wtedy zakończę, okej? :).
A i z prawej strony jest ankieta, więc jeśli czytasz, to zagłosuj, chciałabym Was policzyć xd.
Mimo wszystko dziękuje Wam za wszystko i mam nadzieję, że tym rozdziałem Was nie zanudziłam. 
Kocham Was i do następnego, oczywiście <3.

czwartek, 5 kwietnia 2012

Rozdział 27 : Galeria.


Kiedy się obudziłam, Justin spał obok mnie. Aww. Tak słodko wyglądał. Pocałowałam go w czoło, a on obrócił się na drugi bok. Uśmiechnęłam się i powolutku wyszłam spod kołdry. Udałam się do łazienki, a następnie do kuchni, w celu przyrządzenia śniadania. Postanowiłam zrobić naleśniki. Wyjęłam potrzebne składniki i wzięłam się do roboty. Kiedy kończyłam już je smażyć, w progu pomieszczenia stanął Justin.
- Mmm.. Jak ładnie pachnie. – uśmiechnął się, po czym podszedł do mnie i przytulił od tyłu. – Cześć Skarbie. – pocałował w policzek.
- Hej. Jak się spało? – zapytałam z uśmiechem.
- Idealnie, bo z Tobą. – pokazał mi swoje śnieżnobiałe ząbki.
- awww. – odwróciłam się do niego i pocałowałam go w usta.
- Kocham Cię. – szepnął.
- Ja Ciebie też. – przytuliłam się do niego.
Następnie usiedliśmy przy stole i zjedliśmy śniadanie, po czym powędrowaliśmy do salonu. Chcieliśmy się sobą nacieszyć, więc postanowiliśmy nie wychodzić z domu, tylko spędzić ten dzień razem przy oglądaniu filmów. I tak też zrobiliśmy. Włączyliśmy obojętnie jaki film i przytuliliśmy się do siebie. W między czasie całowaliśmy się, łaskotaliśmy i wygłupialiśmy.
- Tęskniłam za Tobą. – powiedziałam kiedy, Justin przestał mnie gilgotać.
- Już więcej Cię nie zostawię. – uśmiechnął się i przytulił mnie do siebie mocniej.
Przez resztę dnia postanowiliśmy potańczyć. Poszliśmy do sali i wygłupialiśmy się przy muzyce. Później przebraliśmy się w stroje kąpielowe i wskoczyliśmy do basenu. Po prostu cieszyliśmy się sobą.. Na sam koniec opadliśmy zmęczeni na łóżko i zasnęliśmy w siebie wtuleni.
2 miesiące później.
Wszystko układało się pomyślnie, przez całe dwa miesiące nikt nie zagłuszył nam naszego spokoju. Często spotykaliśmy się z Zaynem i Eweliną. Justin pomógł mu nagrać swoją pierwszą piosenkę i takim oto sposobem stał się solowym artystą, jak mój chłopak. Powiedzieli, że planują razem nagrać piosenkę specjalnie dla mnie. Nie mogłam się już tego doczekać. Z Eweliną za kumplowałyśmy się bardziej i często razem wyskakiwałyśmy na jakieś zakupy. Mówiłyśmy sobie o wszystkim, byłyśmy jak najlepsze przyjaciółki. Cieszyło mnie to, ponieważ przez cały czas otaczali mnie mężczyźni, ale w zasadzie z nimi zawsze się lepiej dogadywałam.
**
- Bella, potrzebuję nowej sukienki, Zayn chce mnie zabrać na randkę, a ja kompletnie nic nie mam. – wyżaliła mi się Ewelina.
- Spoko, chodźmy na zakupy. – uśmiechnęłam się do niej.
- Mam nadzieję, że coś znajdziemy.
- Na pewno.
Zamówiłyśmy taksówkę i razem udałyśmy się do galerii. Justin i Zayn pisali piosenkę, więc nie chciałyśmy im przeszkadzać.  Spędziłyśmy w galerii dobre dwie godziny, Ewelina przymierzyła chyba ze sto sukienek, ale żadna nie pasowała jej, chociaż moim zdaniem wszystkie były śliczne, a ona prezentowała się w nich mega seksownie. Byłam już strasznie zmęczona tymi zakupami, więc poprosiłam ją żebyśmy na chwilę usiadły. Zaczęło mi się strasznie kręcić w głowie.
- Bella, wszystko okej? – zapytała mnie, chyba widziała, że coś jest nie tak.
- Nie.. Znaczy się trochę mi się kręci w głowie, jestem zmęczona, wracajmy już. – poprosiłam ją.
- No dobra, jutro najwyżej wrócimy i wtedy coś wybierzemy. – zgodziła się.
Wstałam z krzesła i zrobiłam krok do przodu. Niespodziewanie zrobiło mi się ciemno przed oczami, poczułam tylko jak upadam na podłogę…
** Z perspektywy Justina **
Biegliśmy z Zaynem do szpitala. Zadzwoniła do nas roztrzęsiona Ewelina, że Bella zasłabła. Całe szczęście budynek znajdował się blisko naszego domu, więc szybko znaleźliśmy się na miejscu. Znaleźliśmy salę, w której leżała moja dziewczyna. Miała zamknięte oczy, a przy niej siedziała zapłakana Ewelina. Podbiegłem do jej łóżka i chwyciłem ją za rękę.
- Co się stało? – zapytał ją Zayn.
- Nie wiem, chodziłyśmy po galerii i zaczęło jej się kręcić w głowie, więc na chwilę usiadłyśmy, a później postanowiłyśmy wrócić do domu i jak ona wstała, to.. – nie dokończyła, bo rozpłakała się jeszcze bardziej.
Czarnowłosy przytulił ją do siebie.
- Ej, nie płacz. – pocałował ją w czoło.
- Ale to moja wina, po co namawiałam ją na te głupie zakupy. - obwiniała się.
- Ewelina skąd mogłaś wiedzieć co się wydarzy. – odezwałem się. – Nic nie zrobiłaś.
- No właśnie, nie obwiniaj się. – dodał Zayn.
- Lekarze robią jej wszystkie badania. – powiadomiła nas.
- Spokojnie nie płacz już. Wszystko będzie dobrze. – wysiliłem się na uśmiech.
Czekaliśmy przy jej łóżku na jakieś wieści od lekarzy. Stan Belli był stabilny. Ocucili ją i siedziała razem z nami, jednak nie wypuścili jej ze szpitala, ponieważ nie znaliśmy przyczyny jej osłabnięcia. Wyniki miały być dopiero jutro, więc przez ten czas musiała tutaj jeszcze zostać.
** Z perspektywy Belli **
- Idźcie do domu. Naprawdę dobrze już się czuję. Przyjdziecie jutro. Na pewno jesteście padnięci. – poprosiłam ich, ponieważ była godzina 20, a oni dalej siedzieli przy moim łóżku, musiałam ich nieźle nastraszyć, ale teraz czułam się lepiej i zdecydowanie mogłam zostać sama.
- Nie chcę.. – zaczął Justin.
- Nie ma, nie chcę. Do domu, natychmiast. – uśmiechnęłam się.
- Ale.. – zaczął ponownie.
- Justin, błagam Cię, jakby coś się działo to na pewno do Ciebie zadzwonią, idź i się prześpij.
- No dobra. – przewrócił oczami. – Będę jutro z samego rana.
- Dobrze. – posłałam mu ciepły uśmiech, a on pocałował mnie i wyszedł, za nim podążyli Zayn z Eweliną.
Teraz mogłam spokojnie pomyśleć co mogło mi być. Ciąża kompletnie odpada, ponieważ nie mogę mieć dzieci, po tym jak usunęłam tamto… W moich oczach pojawiły się łzy. Powinnam powiedzieć o tym Justinowi, ale nie miałam na tyle odwagi. Jak można powiedzieć komuś, kto najbardziej pragnie aby mieć córkę lub syna, że nie może się mieć dzieci? Jak można pozbawić kogoś takiej nadziei? Nie umiałam tak… Byłam tchórzem.. Postanowiłam poczekać na jakiś cud, albo kierunek do przodu w ginekologii. W zasadzie to nie miałam pojęcia dlaczego zemdlałam… Muszę poczekać do jutra, aż dostanę wyniki… 
_______________________________________-
Wypociny xd. Joooaa wgl nie zdążyłam się z wami nawet pojarać #BOYFRIEND . ło boże, co za niedopatrzenie z mojej strony ;d. Ogółem piosenka WYMIATA . jest taka PRO, że aż nie mogę ;d. Czekam na teledysk jak porypana, na pewno będzie ZARYPISTY *.* . I wgl cała płyta #BELIEVE będzie MEGA . ♥. 
Koniec za mniej więcej 2 rozdziały ;). 
Pozdrawiam i czekam na wasze komentarze <3.

niedziela, 1 kwietnia 2012

Rozdział 26 : Koniec.


Minęły dwa tygodnie, od tego czasu ani razu nie spotkałam się z Justinem. Co prawda dużo telefonowaliśmy i smsowaliśmy, ale to jednak nie to samo… Strasznie chciałam zobaczyć go. Przytulić, pocałować. Każdego dnia budziłam się z nadzieją, że dzisiaj go zobaczę, ale wieczorem przychodziło rozczarowanie. Tęskniłam za nim. Brakowało mi go, jak nikogo innego na świecie. Zayn pomagał mi. Zawsze starał się mnie rozśmieszać, zajmował mi czas, nie dawał oglądać gazet. Chociaż i tak o wszystkim wiedziałam z internetu. Oglądałam zdjęcia i filmiki z Bieberem i Jasmine. Całe szczęście nie zobaczyłam takiej fotografii, na której by się całowali, ale kiedy kleiła się do niego to mną trzepało. Jednak, kiedy dostawałam sms’a o treści : kocham Cię. Od mojego chłopaka, czułam się wiele lepiej. Siedziałam teraz z kubkiem herbaty w ręce, na parapecie i zastanawiałam się jak to będzie.. Co będzie teraz. Czy tak miało wyglądać moje życie? Kiedy to się wreszcie skończy. Pomyślałam, że muszę wyjść z domu. Po prostu muszę, dłużej tu nie wysiedzę. Nałożyłam na siebie czerwone rurki i białą koszulkę w niebieskie paski. Zeszłam na dół, ubrałam buty i wyszłam z mieszkania. Tak w zasadzie nie wiedziałam dokąd mam iść. Szłam po prostu przed siebie. Dojdę tam gdzie poniosą mnie nogi.. Nie trudno się domyślić jednak gdzie mnie poniosły.. Piętnaście minut później stałam już przed domem moim i Justina. Zastanowiłam się chwilę czy powinnam wejść. Jak na to zareagują media? A pieprzyć to! Wchodzę. Tęsknię za Nim. Podeszłam bliżej w kierunku willi, kiedy drzwi się otworzyły, a z nich wyszła Jasmine. Wzdrygnęłam się na jej widok. Kiedy mnie zobaczyła chamsko się uśmiechnęła.
- Masz niezłego chłopaka, w łóżku. – powiedziała, kiedy mijałyśmy się w drodze do drzwi.
Wiedziałam, że chce mnie tylko wkurzyć. Justin by mnie nie zdradził. Zachowałam zimną krew i przewróciłam tylko oczami. Następnie poszłam dalej. Nie pukając, bo dziwnie zapukać do swojego domu, nacisnęłam na klamkę i przekroczyłam próg.
- Justin?! – krzyknęłam.
Weszłam dalej. Prawie biegnąc. Nie znalazłam go w salonie, więc poszłam do kuchni. Słyszałam jego śpiew. Musiał tam być. Wbiegłam do pomieszczenia i stanęłam jak wryta. Zamurowało mnie. Bieber stał przy lodówce w samych bokserkach… Moment. Co przed chwilą mówiła ta suka? Justin odwrócił się w moim kierunku.
- Miałaś tutaj nie przychodzić, mówiłem Ci, że spotkamy się za tydzień! – nawrzeszczał na mnie.
Stałam i wpatrywałam się w niego.
- Zdradziłeś mnie. – szepnęłam niedowierzając sama sobie. – A teraz jeszcze na mnie krzyczysz… - do moich oczu napłynęło kilka łez. – Ty podła świnio! – krzyknęłam i trącając wazon wybiegłam z domu.
Usłyszałam za sobą tylko trzask łamanego szkła. Cholera, jak on mógł mi to zrobić. Biegłam przed siebie. W oczach miałam pełno łez. Nie mieściło mi się to w głowie. Jak idiotka czekałam na niego cierpliwie. Cieszyłam się z każdej wiadomości od niego. Próbowałam jakoś funkcjonować.. a on mnie tak po prostu zdradził. Nie mogłam w to uwierzyć. Dobiegłam do jakiegoś jeziora. Upadłam na plaży. Siedziałam i szlochałam jak dziecko… Nie widziałam sensu, żeby dalej żyć.. Nie miałam już po co. Wszystko jest teraz nie tak, jak powinno być. Przetarłam ręką łzy. Poczułam jak w mojej kieszeni wibruje telefon. Wyciągnęłam go. Sms od tego pajaca… Zastanowiłam się przez chwilę czy powinnam go odczytywać.. Po chwili stwierdziłam, że nie, ale moja ciekawość wzięła górę. Interesowało mnie to co napisał. Kliknęłam przycisk otwórz i przeczytałam wiadomość. Przepraszam, że na Ciebie nakrzyczałem… po prostu nie chciałem, żeby prawda wyszła na jaw. Nie wiem o co chodzi ze zdradą. Przecież pomiędzy mną a tą ździrą do niczego nie doszło.. Gdzie jesteś? Powinniśmy to sobie wyjaśnić. Uff… Czyli to kłamstwo. Odetchnęłam z ulgą. Napisałam mu w smsie miejsce, w którym się znajduję i postanowiłam na niego poczekać. Wytarłam łzy i usiadłam po turecku. Rysowałam patykiem po piasku.
- Bella. – usłyszałam nagle. – Kochanie, nic Ci nie jest? –. podszedł bliżej
Odwróciłam się w jego kierunku. Zobaczył, że płakałam.
- Skarbie.. – usiadł obok mnie.
- Nie mów tak do mnie. – skarciłam go.
- Ale co się stało?
- Dlaczego na mnie nawrzeszczałeś? – zapytałam spokojnie.  – Zdradziłeś mnie? – dodałam.
- Co?! O czym ty mówisz?! – był zaskoczony. – Nigdy w życiu bym Cię nie zdradził. Kocham Cię. – spojrzał mi w oczy. – A podniosłem głos, bo nie chciałem, żeby paparazzi się o wszystkim dowiedzieli… Jesteśmy już naprawdę blisko. Jeszcze tylko kilka dni i będzie po tym wszystkim. – wytłumaczył się.
Z moich oczu wypłynęło kilka pojedynczych łez.
- Przepraszam… Po prostu tęskniłam za Tobą. – odpowiedziałam smutno. – Nie chcę, żeby tak było.. Chcę wrócić do domu, znowu budzić się przy Tobie, jeść razem śniadania, oglądać filmy, wygłupiać się wspólnie.. Nie mam siły dalej udawać. – rozpłakałam się jeszcze bardziej, a Justin przytulił mnie do siebie.
- Mi też jest ciężko. – szepnął i pocałował mnie w głowę. – Zakończę to. Raz na zawsze. Jasmine nie może, tak z nami pogrywać, to za dużo nas kosztuje. Nie chcę Cię stracić. Zatrudnimy więcej ochroniarzy i nigdzie nie będziesz chodziła sama. – powiedział i chwycił mój podbródek. – Jesteś dla mnie całym światem. – wbił swoje usta w moje.
Tak bardzo brakowało mi jego pocałunków.. Chwilę później nasze języki tańczyły swój taniec radości stykając się. Kiedy odkleiliśmy się od siebie przytuliłam się do niego najmocniej jak potrafiłam.
- Tęskniłam za Tobą. – szepnęłam.
- Ja za Tobą też. – pocałował mnie w czoło. – Chodź, pójdziemy Cię spakować. Wracasz do domu. – oznajmił mi.
- Poczekaj jeszcze chwilę, tutaj jest tak pięknie. –powiedziałam, bo właśnie tak było.
Dopiero teraz zobaczyłam, że znajduję się nad pięknym jeziorem i jest zachód słońca. Pomarańczowe niebo wyglądało zdumiewająco. I my, przytuleni na plaży, to musiało wyglądać jak w bajce.
- Kocham Cię. – szepnął mi do ucha.
- Ja Ciebie też. – odpowiedziałam także szeptem.
Cieszyłam się, że ta kretynka w końcu nas zostawi. Przynajmniej taką mamy nadzieję. Przez dwa tygodnie była uważana za „gwiazdę”. Powinna się odczepić i dać nam spokojnie żyć. Napajałam się zapachem jego perfum, których tak strasznie mi brakowało. Byłam pewna, że chcę z nim przeżyć resztę mojego życia..
- Chodźmy. – powiedziałam i wspólnie wstaliśmy.
Jak za starych dobrych czasów złapaliśmy się za rękę i poszliśmy do domu mojego przyjaciela. Był zaskoczony naszym widokiem, ale wszystko mu wytłumaczyliśmy. Cieszył się, że w końcu się sprzeciwimy tej suce. Szczerze mówiąc ja też. Następnie razem udaliśmy się do mojej sypialni i spakowaliśmy moje ciuchy. Później pożegnałam się z Zaynem i wspólnie z moim chłopakiem wróciliśmy spacerkiem do naszego domu. Tam niestety czekała na nas niemiła niespodzianka.. Mianowicie Jasmine.
- To już koniec. – odezwał się do niej Bieber. – To koniec tego cyrku, bierz swoje rzeczy i spadaj stąd. – rozkazał jej.
- Chyba sobie robisz ze mnie jakieś żarty. Przerabialiśmy już ten temat, wiesz co się stanie z Twoją ukochaną Bellą, jeśli teraz mnie wyrzucisz.
- Nic się nie stanie. – odezwałam się tym razem ja. – A teraz do widzenia. – zwróciłam się do niej i pokazałam palcem na drzwi.
Jasmine niechętnie wstała z kanapy i wyszła z mieszkania po drodze rzucając śmieszne „Pożałujecie tego.” Szczerze? Nie obchodziło mnie to. Mogła sobie nam grozić. Miałam to gdzieś. Zadowolona uśmiechnęłam się do Biebera. Ten odwzajemnił mi uśmiech i wziął mnie na ręce.
- Co Ty robisz? – zapytałam uradowana.
- Idę z moją dziewczyną do naszej sypialni. – uśmiechnął się zalotnie.
Po chwili znaleźliśmy się w łóżku. Justin delikatnie musnął moje usta, na co odpowiedziałam mu namiętnym pocałunkiem. Mój język dotykał jego podniebienia. Jego ręka wędrowała po moim biodrze. W między czasie pozbywałam się jego koszuli, a on rozpinał moje spodnie. Następnie jednym ruchem pozbył się mojej koszulki, a ja jego spodni. Zostaliśmy w samej bieliźnie. Usiadłam na nim okrakiem i uśmiechnęłam się zalotnie.
- I co teraz? – zapytałam.
- Właśnie to. – odpowiedział i przewrócił mnie tak, że teraz to on leżał na mnie.
Powoli odpiął mój stanik, a ja pozbyłam się jego bokserek i swoich majtek. Mój chłopak powoli we mnie wszedł, a ja pisnęłam głośno z podniecenia.
- Tego też mi brakowało. – szepnęłam mu do ucha, na co on tylko pokazał swoje śnieżnobiałe ząbki.
Poruszał się w górę i w dół powolnymi, ale jednak zdecydowanymi i mocnymi ruchami, którym towarzyszyły czułe pocałunki w szyję i usta. Wbiłam paznokcie w jego plecy i oddawałam się chwili. Kiedy doszliśmy oboje opadliśmy ze zmęczenia na łóżko. Przytuliliśmy się do siebie i zasnęliśmy. W końcu czułam się szczęśliwa…
____________
Za nami juuuż 26 rozdział, łoooo boże, jak to szybko zleciało :D. Chciałabym podziękować wszystkim, którzy czytają moje wypociny, jesteście naprawdę PRO i ja Was KOCHAM :*. 
I ogółem rzecz biorąc, za niedługo koniec.. ;]. ♥.
Za wszelkie komentarze serdecznie dziękuję. ♥