piątek, 4 maja 2012

Rozdział 32 : Kocham Cię.


- Justin, powinnam mieć miesiączkę dwa miesiące temu… ale przecież.. nie, to nie możliwe. – wyszeptałam.
- A może jednak? Pojedziemy do lekarza. Dzisiaj. – oznajmił i pocałował mnie w czoło.
Przecież ja nie mogłabym być w ciąży. To nierealne. Mój ginekolog wyraźnie powiedział, że nie mogę. Chociaż.. Może jakiś cud? W co jak co, ale w nie to ja nie wierzyłam akurat.
Zgramoliłam się z łóżka i powędrowałam do łazienki gdzie wzięłam kąpiel. Umyłam zęby, włosy związałam w niesfornego koka. Przejechałam tuszem po rzęsach i wyszłam w poszukiwaniu jakiś ciuchów. Zdecydowałam się na niebieskie rurki i białą bluzę z napisem I <3 boys. Zeszłam na dół, gdzie czekał na mnie Bieber z przygotowanym śniadaniem. Skonsumowałam je po czym nałożyłam czarne trampki, Justin chwycił kluczyki od samochodu i wyszliśmy z mieszkania. Jak planował, tak też zrobiliśmy. Pojechaliśmy do mojego ginekologa. Zdziwiłam się dlaczego nie musimy czekać na wizytę, zawsze przecież musiały minąć co najmniej dwa miesiące, żeby się do niego dostać. Po chwili stwierdziłam, że pewnie Justin kogoś przekupił, ale nie przejęłam się zbytnio. Potrzebowaliśmy jej natychmiastowo.
Do gabinetu o dziwo wpuścili Biebera razem ze mną, co dało mi trochę otuchy. Usiadłam na fotel, a lekarz rozprowadził po moim brzuchu jakąś substancję i zaczął sprawdzać co się dzieje. Przez cały czas Justin trzymał mnie za rękę. Uśmiechnęłam się mimowolnie w jego stronę.
- No więc wygląda na to, że jest pani w ciąży. – powiedział ginekolog.
- Ale przecież… - zająkałam się. – Wie pan w jakiej jestem sytuacji.
- Tak, doskonale wiem. Jestem w końcu pani lekarzem prowadzącym, ale wszystko się może zdarzyć. Musi pani jedynie o siebie bardziej dbać. No i wizyty będą częstsze. – poinformował mnie.
- Ale nie mamy się czym martwić, prawda? – głos zabrał Justin.
- Póki co nie. Zapiszę termin następnego spotkania. – uśmiechnął się, ale mi jakoś do śmiechu nie było.. przecież z małym może być coś nie tak.. – Spokojnie, niech się pani uśmiechnie, jest pani w ciąży. – chciał dodać mi otuchy.
Mimowolnie się uśmiechnęłam. Przejechałam opuszkami palców po swoim brzuchu.
- Hej maluszku. – szepnęłam, a w moich oczach pojawiły się pierwsze łzy.
Justin to zauważył i mocno mnie do siebie przytulił, a swoją rękę położył na mojej.
- Jestem najszczęśliwszym facetem na ziemi. – szepnął mi do ucha. – Kocham Cię. – delikatnie musnął moje usta. – Kocham was. – uśmiechnął się.
Później chwyciłam kartkę z datą następnej wizyty i powędrowaliśmy do domu. Cały czas się uśmiechałam, a Justin trzymał moją dłoń. Czułam się niesamowicie bezpieczna i szczęśliwa…
W domu wszystko się zaczęło. Nie mogłam nawet sama zaparzyć głupiej herbaty. We wszystkim wyręczał mnie Bieber, albo ktoś kto zawsze przy mnie koczował, Zayn, Ewelina, Pattie, Emily i reszta mojej rodziny. Wszyscy na wieść, że jestem w ciąży zareagowali bardzo pozytywnie.
Miesiąc później.
- Justin, szybciej no! Zaraz muszę być u lekarza. – krzyczałam na niego z dołu.
Po 5 minutach mój narzeczony w końcu zszedł do mnie i obwieścił mi, że musi zostać, ponieważ zaraz musi być w radiu. Chciał to przełożyć, ale niestety nie mógł. Trochę się zdenerwowałam, w końcu na każdą wizytę mieliśmy chodzić razem, a tymczasem jest coś ważniejsze od zdrowia naszego dziecka. Przewróciłam tylko oczami i zaczęłam się ubierać.
- Błagam Cię nie złość się na mnie. Naprawdę bym chciał z Tobą pojechać. – powiedział.
- W takim razie jedź. – rzuciłam chamsko.
On natomiast podszedł do mnie od tyłu i przytulił się. Ręce położył na moim brzuchu. Czułam jego oddech na mojej szyi. I to było to. Trafił w mój czuły punkt. Wiedział doskonale, że po tym ulegnę mu.
- Przepraszam. – szepnął mi do ucha, a później delikatnie pocałował mój dołek pod nim.
Odwróciłam się w jego stronę i zarzuciłam ręce na jego ramiona, jego z kolei zjechały na moją pupę. Przybliżyłam swoją twarz do niego, jednak nie stykając naszych ust, chciał to zrobić on, ale leciutko się odsunęłam.
- Ale na następnej będziesz? – zapytałam.
- Przysięgam, że będę. – odpowiedział i szybko złączył nasze wargi w pocałunku.
Później po raz kolejny musnął moją szyję i pomógł mi się ubrać. Dzisiaj będzie mi towarzyszyła Alex. Mój nowy ochroniarz. Wsiadłam do samochodu i ruszyłyśmy, po drodze dziewczyna opowiadała mi o swoich dzieciach. Miała bliźniaki, chłopczyka, Harrego i dziewczynkę Lilly. Widziałam iskierki w jej oczach, ale również ekscytację, kiedy zaczęła opowiadać o nich. Cieszyłam się, że za niedługo będę mogła doświadczyć tego samego. Droga do ginekologa minęła mi bardzo szybko i zaraz siedziałam wyczekując swojej kolejki. Plus był taki, że byłam w niej sama. Lekarz zaraz zaprosił mnie do środka. Alex chciała wejść ze mną, ale stwierdziłam, że chcę być sama. Nie wiem, jakoś tak. Przywitałam się z Gregiem, bo właśnie tak miał na imię mój ginekolog i położyłam się na fotelu. Dość długo wpatrywał się w ekran, który przedstawiał mu wnętrze mojego brzucha, a później sprawdzał coś w papierach. Trochę się wystraszyłam…
- Wszystko w porządku? – zapytałam niespokojnie.
- Bella… - zaczął smutno. – Nie mam dobrych wieści…
- Coś z dzieckiem? – zapytałam niemal natychmiast, ale on nie odpowiedział mi, wpatrywał się tylko w podłogę, przetarł palcem oko, czyżby płakał? – Greg co się dzieje?! – zniecierpliwiłam się.
- Bella… Chodzi o to, że… - ledwo co wypowiadał te słowa. – Nie mogę. – powiedział, a z oczu poleciała mu słona kropla, którą szybko przetarł.
- Dokończ, proszę Cię. – powiedziałam spokojnym, łagodnym tonem, chociaż w środku coś we mnie pękało.
- Musisz wybrać.. Albo Ty, albo dziecko. – wyszeptał ledwo słyszalnie.
Nie… Tylko nie to…
- Ale dlaczego?! – zapytałam zbulwersowana.
- Naprawdę mam mówić Ci te wszystkie nazwy, których pewnie nie znasz? – odpowiedział pytaniem, na pytanie, jednak w sposób miły i naturalny.
- Ja nie chcę umierać. – powiedziałam, a z moich oczu wydobyły się krople łez.
- W takim razie usuniemy dziecko i dalej będziesz szczęśliwa. – odparł. – Możemy zrobić to jeszcze dzisiaj. – powiedział po czym wstał i wyjął z szafki jakieś narzędzie. – Obiecuję, że nie będzie bolało. – przybliżył się w moją stronę.
- Weź wróć! Co Ty robisz? – krzyknęłam.
- Bella, jesteś młoda, chcesz żyć. – odpowiedział.
- Popełniłam już raz ten błąd. Drugi nie mam zamiaru. – rzekłam zdecydowanym tonem, wycierając mój brzuch od bezbarwnej mazi. – Umów mnie na następną wizytę. – rzuciłam w jego stronę.
Lekarz zgodnie z poleceniem zapisał na kartce kolejne spotkanie. Chwyciłam swoją torebkę, po czym położyłam rękę na klamce. Zapomniałam o jednym.
- A i nie mów nic Justinowi.
- Nie mogę tego przed nim ukrywać.
- Owszem możesz, to moje życie i mam prawo zrobić z nim co zechcę. Lepiej nie mów mu nic, bo pożałujesz. – odpowiedziałam i wyszłam z pomieszczenia.
Budynek opuściłam w towarzystwie Alex. Pytała jak było, czy z dzieckiem wszystko w porządku. Odpowiedziałam jej zgodnie z prawdą, że jest dobrze. Jednak myślami błądziłam gdzie indziej. Bałam się. Bałam się najbliższych miesięcy, ale wiedziałam, że nie mogę powiedzieć o tym Justinowi. Nie.. Nie mogę. Kazałby je usunąć, a ja tego nie chcę. Postanowiłam cieszyć się ostatnimi miesiącami w moim życiu…
**
Kolejny miesiąc później.
To już dzisiaj. Właśnie dzisiaj zostanę panią Bieber. Uśmiechnęłam się na samą myśl. Wszystko było idealnie przygotowane, tak, że nic nie mogło wyjść źle. Z pomocą Eweliny założyłam na siebie swój strój. Była to biała, długa suknia na ramiączkach, bez gorsetu niestety, ponieważ byłam w ciąży, co było już widać, w końcu to już 4 miesiąc. Nagle poczułam jakby coś mnie kopnęło. Spojrzałam na swój brzuch. Uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Cześć maluszku. – powiedziałam cichutko i pogłaskałam swój brzuch.
Poczułam coś, czego nie da się opisać. Byłam szczęśliwa. W oku zakręciła mi się pojedyncza łza. Szybko wzięłam parę głębszych wdechów, aby się nie rozpłakać. Po pierwsze, nie chciałam, żeby ktoś zauważył, że coś jest nie tak, a po drugie, nie mogłam zniszczyć makijażu.
Założyłam jeszcze buty, niestety nie na obcasie, przez ciążę. Myślę, że mimo to i tak prezentowałam się całkiem dobrze. Ewelina zaraz pojawiła się przy mnie, pytając czy możemy jechać. Delikatnie się uśmiechnęłam i odpowiedziałam „tak”. Justin w tym momencie przygotowywał się w domu Pattie, chcieliśmy zrobić wszystko zgodnie z tradycją, więc miał czekać na mnie przed kościołem.
Ewelina ubrana była w żółtą przewiewną sukienkę, wyglądała naprawdę czarująco. Do tego te jej czarne włosy. Była wręcz idealna. Pomogła mi wsiąść do białej limuzyny, a następnie zajęła miejsce obok mnie. Trochę się denerwowałam, ale tylko trochę. Doskonale wiedziałam czego  pragnę, a pragnę poślubić Justina. W mgnieniu oka znaleźliśmy się pod kościołem. Drzwi otworzył mi szofer, który pomógł wysiąść z auta. Na zewnątrz przywitało mnie mnóstwo ludzi. Połowy nawet nie znałam, ale uśmiechałam się do wszystkich. Przy moim boku zaraz pojawił się John. Znalazłam się przed wejściem do kościoła. Justin już na mnie w nim czekał.
- Tato, błagam, tylko nie pozwól mi upaść. – szepnęłam ledwo słyszalnie.
- Nigdy. – odpowiedział zdecydowanym tonem.
Muzyka zaczęła grać, a ja wraz z moim ojcem ruszyliśmy w stronę ołtarzu. Przegryzłam dolną wargę trochę z nerwów. Nie chciałam puścić, żadnej gafy na swoim ślubie. Czułam na sobie wzrok każdego z tutaj przybyłych gości, jednak ja byłam wpatrzona tylko w jedną osobę, tutaj zgromadzoną, a ona we mnie. Justin uśmiechnął się, więc niepewnie, wciąż się bojąc, odpowiedziałam mu delikatnym uśmieszkiem. W końcu stanęłam przed Bieberem, który chwycił moją dłoń, od taty i usiedliśmy. Przysłuchiwaliśmy się słowom kazania, aż w końcu nadszedł ten moment, kiedy mieliśmy powiedzieć sobie TAK.
- Justin, powtarzaj za mną. – rzekł ksiądz. – Ja Justin.
- Ja Justin, biorę sobie Ciebie Bello za żonę i ślubuję Ci miłość, - w tym momencie odpłynęłam, nie liczyła się żadna osoba tutaj przybyła. Byłam tylko ja i mój przyszły mąż. – wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę, aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
- Ja Bella, biorę sobie Ciebie Justinie, za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę, aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci. – uśmiechnęłam się przez łzy, zdążyłam się rozkleić.
- Bello, przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
- Justinie, przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
- Teraz możesz pocałować pannę młodą. – uzyskaliśmy pozwolenie od księdza.
Justin szybko wbił swoje wargi w moje. Rozchyliłam je delikatnie pozwalając mu pogłębić pocałunek. Nasze języki spotkały się niemal natychmiast. Szybko rozpoczęły swój taniec, zaplanowany na tą okazję.
Każdy w kościele bił brawo, na twarzach widać było uśmiechy.
Odetchnęłam z ulgą. Już po wszystkim. – pomyślałam sobie. Justin złapał mnie za rękę i wspólnie wyszliśmy z budynku. Tam rzucili w nas pieniążkami, które szybko pozbieraliśmy z pomocą innych. Potem każdy składał życzenia. Moje mamy rozpłakały się jak dzieci. Następnie wsiedliśmy do limuzyny i pojechaliśmy na salę.
- Cześć mężu. – odezwałam się do Justina, kiedy siedzieliśmy już obok siebie w aucie.
- Hej moja najpiękniejsza żono na świecie. – odpowiedział, po czym szybko znalazł się bliżej mnie ujmując mój podbródek i przybliżając do siebie.
Delikatnie złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Przejechałam językiem po jego podniebieniu, przez co uśmiechnął się.
- Kocham Cię. – szepnął.
- Ja Ciebie też. – powiedziałam mu do ucha i przejechałam językiem po jego płatku, a on delikatnie musnął moją szyję.
W końcu znaleźliśmy się przed wielkim udekorowanym budynkiem. Zgodnie z kolejną tradycją wypiliśmy kieliszek wódki. Wiem, w moim stanie alkohol.. Justin nigdy by się na to nie zgodził. Miałam tam sok, no ale dobra… Następnie wziął mnie, a w zasadzie to nas na ręce i przeniósł przez próg sali. Uśmiechnęłam się.
- Wariat. – powiedziałam.
Później pierwszy wspólny taniec, którego uczyliśmy się przez trzy dni, bo Justin nie mógł się połapać. Na szczęście na weselu wszystko wyszło idealnie. Później już tylko tańce i jedzenie. Czyli jak na normalnej tego typu uroczystości. Jednak to nie była normalna uroczystość. To był najważniejszy dzień w całym moim życiu, miałam przy sobie miłość mojego życia, a w sobie jego dziecko…
**
- Pobudka pani Bieber. – szepnął mi do ucha, jak się domyślam Justin.
Obróciłam się w jego stronę i spojrzałam w jego czekoladowe oczy. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Przede mną leżał ktoś, kto był powodem moich uśmiechów. Wtedy to znowu się stało. Maluszek po raz kolejny kopnął mnie, tym razem troszeczkę mocniej, aż się wzdrygnęłam. Justin się przestraszył i pytał co się stało. Wytłumaczyłam mu o co chodzi, a ten wpatrywał się we mnie ze zdziwieniem. Szybko położył swoją dłoń na moim brzuchu. Nie musiał długo czekać, aż ta sytuacja się powtórzy, mały był ostatnio niezwykle ruchliwy. Widziałam ten błysk w oczach mojego, tak teraz już mojego męża. Poznaliśmy płeć dziecka. W zasadzie to ja poznałam, chciałam wiedzieć czy to będzie chłopczyk czy może dziewczynka, wybrałam odpowiednie imię.
- Co Ty robisz? – zapytałam, kiedy Justin wyciągnął telefon.
- Uśmiechnij się. – odpowiedział spokojnie.
- Cześć, tutaj Twoja mama, mam nadzieję, że nie sprawisz nam zbyt wiele problemów w przyszłości i zawsze będziesz aniołkiem. – powiedziałam do aparatu.
- Ono zawsze będzie idealne, pod każdym względem. – wtrącił się.
I oto powstał pierwszy filmik z nami w roli głównej. Było ich później jeszcze mnóstwo. W zasadzie to Justin wpadł na ten pomysł, ale dziwię się czemu to nie byłam ja. Przynajmniej, kiedy dorośnie będzie miało po mnie jakąś pamiątkę.
5 miesięcy później.
- Justin!!!!!! – krzyczałam.
Ten zjawił się przy mnie niemal natychmiast.
- Co się stało? – zapytał oszołomiony.
- To już! – odpowiedziałam.
** Z perspektywy Justina **
Szybko wziąłem Bellę na ręce. Szybko, ale jednak ostrożnie. Postarałem się donieść ją jak najszybciej do samochodu i znaleźć się w szpitalu. Nie potrafiłem jej teraz pomóc, a ta cały czas krzyczała. Jak się domyślam, to ją bolało.
- Ale będziesz ze mną? – zapytała, kiedy siedzieliśmy już w samochodzie, a ja próbowałem ją jakoś uspokoić, w zasadzie to kazałem jej tylko głęboko oddychać, byłem kompletnie bezradny, niby przygotowywałem się do tej chwili przez dłuższy czas, ale teraz wszystkie nauki poszły w las.
- Jasne, że będę. – powiedziałem chwytając jej dłoń.
Czułem jak ściskała ją coraz mocniej. Całe szczęście na drodze nie było dużego ruchu. Była w końcu 3 w nocy. Zaraz byłem już przed drzwiami szpitala. Wziąłem ją na ręce, mimo iż ważyła dość sporo, to dałem radę, wiedziałem, że muszę dać. Byłem przestraszony jak nigdy. Szybko znalazłem wzrokiem pielęgniarkę, która pomogła mi. Po chwili byliśmy już na bloku operacyjnym. Trzymałem dłoń Belli przez cały ten czas.
- Spokojnie, oddychaj. Wdech, wydech. – próbowałem ją uspokoić.
- Raz, dwa, trzy przyj! – krzyczał lekarz.
- A co robię? – odparła ledwo dysząc.
Drugą ręką przetarłem jej czoło. Bardzo się przy tym męczyła.
- Kochanie jeszcze raz. Razem. Wdech, wydech, przyj! – krzyknąłem, a Bella dała z siebie chyba wszystko.
Wbiła paznokcie w moje dłonie, nie zabolało mnie to. Wręcz przeciwnie. Dodało mi więcej energii, kiedy po chwili usłyszałem płacz maluszka. Uśmiechnąłem się do niej.
- Kocham Cię. – szepnęła.
Po chwili wszystko zaczęło dziać się zbyt szybko. Usłyszałem pikanie urządzenia, pod które podłączona była moja żona. Pielęgniarka wygoniła mnie z sali. Nie chciałem iść, stałem jak wryty przytulając ją do siebie. Jednak, kiedy powiedziała, że to dla dobra mojego największego skarba, sam udałem się w kierunku drzwi. Ze łzami w oczach usiadłem na podłodze. Po mojej głowie chodziło pełno myśli. Co się stało? Czekałem na korytarzu przez dobre 15 minut, które dłużyło się jak pół mojego życia. Po chwili z pomieszczenia, wyszła pielęgniarka.
- Co z nią?! – podskoczyłem do góry i wpatrywałem się w nią.
- Przykro mi. – odezwała się po chwili.
Co? Co to ma znaczyć? Ale… Jak to jej przykro?! Upadłem na podłogę i zacząłem płakać. Wręcz zanosiłem się łzami. Dlaczego?! Z oczu polał mi się kolejny strumień łez. Pomogła mi wstać i usiąść na krzesło. Schowałem twarz w dłoniach. Czułem jakby moje serce rozpadało się na miliony kawałków. Straciłem kogoś kogo kochałem najbardziej na świecie…
Nie minęła chwila, a ta sama pielęgniarka przyniosła niebieski kocyk. W nim znajdowało się dziecko. Spojrzałem na nie. Na początku był to wstręt. To małe stworzenie zabrało mi kogoś, kogo kochałem ponad własne życie, jednak kiedy spojrzałem w jego oczy. To były oczy Belli… Wziąłem go na ręce.
- To synek. – wyszeptała pielęgniarka. – Pod łóżkiem. – dodała odchodząc.
**
Drogi Justinie.
Skoro to czytasz, pewnie nie ma mnie już na tym świecie, ale pamiętaj, że patrzę na Ciebie z góry. Przepraszam. Wiem, że pewnie jesteś teraz na mnie zły, ale nie miałabym serca, usuwać nasze drugie dziecko. Chciałabym tylko, żebyś nadał mu imię Thomas. Thomas Bieber. Mam nadzieję, że pokażesz mu filmy, które razem nagraliśmy, to jak byliśmy szczęśliwi razem. Wierzę, że będzie Ci on przypominał chociaż w części mnie.
Pamiętaj również, że zawsze Cię kochałam i zawsze będę. Nie zapominaj o tym. Będę z Tobą w każdym momencie. Będę niczym Twój własny, prywatny anioł stróż. Chciałabym, żebyś znalazł sobie kogoś. Nie możesz zostać sam, rozumiesz? Znajdź kogoś, kto będzie powodem Twoich uśmiechów.
Kocham Cię.
Na zawsze Twoja, Bella.
**
Zgodnie z wolą Beli, Justin małemu nadał imię Thomas, a filmiki Beli były puszczane w ich domu codziennie. Zazwyczaj to one uspokajały go, kiedy płakał. Mimo prośby swojej żony, Bieber do końca swojego życia był sam. Pozostał wierny swojej ukochanej, aż do końca swoich dni… 

THE END.
__________________________________
DZIĘKUJĘ WAM ! Dziękuję, za każde wejście, przeczytanie moich wypocin, za każdy komentarz. Za to, że wytrwaliście ze mną do końca. Jesteście najlepsi! Mam nadzieję, że was to troszeczkę chociaż wzruszyło, bo właśnie taki był mój cel. DZIĘKUJĘ WAM JESZCZE RAZ ! 
Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy <3. KOCHAM I DZIĘKUJĘ . 

czwartek, 3 maja 2012

Rozdział 31 : Oczywiście, panie Bieber.


Miesiąc później.
Przez ostatni miesiąc przygotowywaliśmy się z Justinem na umówione wesele. Oboje byliśmy świadkami, co bardzo nas ucieszyło. W końcu nadszedł ten dzień. Dzień, w którym szczęśliwa para miała powiedzieć sobie tak. Ja i Bieber, byliśmy chyba najbardziej podekscytowani ze wszystkich. To było nasze pierwsze wesele, na które szliśmy. Mieliśmy niewielki stres, ale wspólnie się podtrzymywaliśmy na duchu. W końcu miało być fajnie. Z tego co wiemy, ten ślub nie miał być jakiś huczny, tylko najbliższa rodzina.
Wyszliśmy z naszego domu i wsiedliśmy do białej limuzyny. Szofer zawiózł nas po młodych, którzy prezentowali się idealnie. Pattie miała na sobie długą białą suknię, a w ręku kwiaty, natomiast Scooter czarny garnitur, biała koszula i krawat. Justin również siedział w garniturze, pierwszy raz widziałam go w takim stroju i mimo, że z początku troszeczkę się nabijałam, to dalej był piekielnie seksowny. Ja z kolei miałam na sobie niebieską sukienkę. Nie wiem jak wyglądałam, ale czułam się w niej naprawdę dobrze.
Spojrzałam na parę siedzącą tuż przed nami. Niby się uśmiechali, ale widziałam, jak ręce Pattie się trzęsły. No tak, pewnie kiedy będę przed swoim ślubem, będę miała stres, ale na razie to mi się nigdzie nie śpieszy. Scooter z kolei błądził wzrokiem po całym wnętrzu limuzyny. Chciałam dodać im jakoś otuchy, ale nic nie przychodziło mi na myśl. Justin tylko uśmiechnął się do nich. Przez całą drogę do kościoła nie zamieniliśmy ani słowa, ale sądzę, ze to wszystko przez nerwy. Zarówno jak młoda para, tak i my czuliśmy niezły stres. W końcu wyszliśmy z auta. Na zewnątrz przywitało nas grono naszych najbliższych. W tłumie nie znałam zbyt wielu osób, ale znalazła się tutaj moja mama, tata oraz bracia. Zauważyłam nawet tatę Justina. No tak, w końcu jego rodzice mieli teraz dobry kontakt. Weszliśmy do środka, gdzie cała ceremonia minęła nam bardzo szybko. Rozkleiłam się kiedy Pattie i Scooter powiedzieli słowa przysięgi małżeńskiej. To był najpiękniejszy widok w moim życiu. Następnie podpisaliśmy dokumenty, tak, żeby w świetle prawa byli oni małżeństwem. Odtąd Pattie Bieber, miała nazywać się Pattie Braun. Widziałam na ich twarzach uśmiechy. Byli tacy szczęśliwi. Potem każdy złożył im życzenia i powędrowaliśmy na wesele, które miało odbyć się w restauracji. Tam standardowo zaczęło się od zaśpiewania sto lat młodej parze i ich pierwszego wspólnego tańca. Później z głośników wydobył się dźwięk : „a teraz idziemy na jednego…” . Więc każdy usiadł przy stole i zaczął konsumpcję. Najbardziej na weselu zdziwiło mnie to, że mimo iż nikogo nie znałam, zatańczyłam chyba z każdym mężczyzną. Od razu pokochałam tą rodzinę. Byli tacy mili i uprzejmi. W końcu nadszedł czas oczepin. Najpierw każda kobieta tutaj obecna, ustawiła się w kółku i zaczęliśmy chodzić w tempie muzyki. Kiedy granie ucichło Pattie rzuciła welon. O dziwo wpadł on w moje ręce. Uśmiechnęłam się. YEACH! O to w końcu chodziło. Teraz tylko modliłam się, żeby osobą łapiącą krawat był Justin. Panowie ustawili się tak jak kobiety w kółeczku i zaczęli chodzić. Nagle muzyka ucichła, a krawat wyrzucony przez Scootera trafił prosto do rąk Biebera. O tak! Teraz był nasz wspólny taniec. Przywarłam ciałem do Justina i zaczęliśmy obracać się w tempo muzyki. Napajałam się jego zapachem, jak narkoman, który pragnie kolejnej dawki. Ręce wplotłam w jego włosy. Przetańczyliśmy tak całą piosenkę. Na koniec uśmiechnęłam się do mojego chłopaka, który odwzajemnił mi go. Już chciałam wracać do stolika, kiedy usłyszałam głos prowadzącego:
- Justin, to chyba jeszcze nie koniec. – zaśmiał się.
Odwróciłam się w kierunku Biebera, który w szybkim tempie znalazł się na kolanach. Z kieszeni wyjął malutkie granatowe pudełeczko. W jego oczach widziałam pewien niepokój, ale i ekscytację. Przez głowę przeleciała mi tylko jedna myśl…
- Bello Eleno Bennett czy zostaniesz moją żoną? – odezwał się po chwili.
Stanęłam jak wryta. Kompletnie nie spodziewałam się oświadczyn teraz. Przed oczami przeleciały mi wszystkie wspólne momenty. Te lepsze i te gorsze. Nasze pierwsze spotkanie, którego nie pamiętałam zbyt dokładnie, przez ilość alkoholu, którą wtedy spożyłam. Później smsy, w końcu związek. Moje urodziny, ciąża, usunięcie jej. Próba samobójstwa. W końcu powrót. Porwanie i udawanie. Pozbycie się Jasmine. I oświadczenie, że nie mogę mieć dzieci. Ale była w tym też namiętność. Nasze uczucie, które z dnia na dzień rośnie.
Bieber wpatrywał się we mnie coraz nie pewniej, a ja biłam się z myślami, w końcu odezwałam się.
- Oczywiście, że zostanę Twoją żoną, panie Bieber. – uśmiechnęłam się do niego.
Ten z kolei szybko wstał i podniósł mnie do góry. W końcu przytulił chyba najmocniej jak potrafił i szybko wbił swoje wargi w moje. Nasze języki spotkały się wyrażając tą samą radość. Wokół nas ludzie bili brawo. W końcu odkleiliśmy się od siebie, a Justin włożył na mój palec pierścionek. Był on złoty ze srebrnym brylantem, naprawdę bardzo mi się podobał. Później musnęłam jego usta, a kolejny taniec był dedykowany nam. Byłam wtedy najszczęśliwszą kobietą na świecie.
**
Weszliśmy do pokoju, który zarezerwowany był dla nas. Była 4 nad ranem, a ja i tak czułam, że mam jeszcze mnóstwo energii. Postanowiłam pójść do łazienki, wziąć szybki prysznic, jednak Justin miał inne plany…
Złapał moją rękę i szybko przywarł mnie do ściany. Wbił wargi w moje, jego język błądził po wnętrzu moich policzków, a ja nie pozostawałam mu dłużna. Przyciągnęłam go prawą nogą bliżej siebie, a ręce włożyłam pod jego koszule, delikatnie błądząc palcami po jego klacie i plecach. Dostawał gęsiej skórki, co usatysfakcjonowało mnie. Popchnęłam go w kierunku łóżka, tak, ze spadł na nie. Postanowiłam przejąć nad wszystkim kontrolę, w końcu prawie zawsze to on miał „władzę”. Usiadłam na nim okrakiem i przejechałam językiem po jego szyi. Następnie przegryzłam płatek jego ucha na co się tylko wzdrygnął. Czułam jego wilgotne usta na mojej szyi, ustach, policzkach. Jego ręka powędrowała na mój pośladek co tylko dało mi więcej pewności siebie. Odpinałam już guziki od jego koszuli, a on zajmował się zamkiem od sukienki, w końcu zrzuciliśmy z siebie zbędne w tym momencie ciuchy i zostaliśmy w samej bieliźnie, która po sekundzie znalazła się w drugim kącie pokoju. Błądził językiem po całym moim ciele. W końcu zatrzymał się na sutkach i delikatnie je zassał. Robił to najlepiej ze wszystkich. Wtedy właśnie zaczęła się jego władza. Jego malinowe usta zaraz znalazły się na moich, a język penetrował całe wnętrze mojej jamy ustnej. Prawą ręką pieścił moją pierś, co przyprawiało mnie o gęsią skórkę. Powoli, jego penis znalazł się we mnie, nawet nie wiedziałam, kiedy zdążył to zrobić. Oderwał się od moich ust i zaczął płynne ruchy w górę i dół. Żeby dostać to czego pragnę, złapałam jego pośladek i szybko go ścisnęłam, na co zareagował niemal natychmiast. Jego ruchy były szybsze i mocniejsze za każdym razem. Krzyknęłam głośno z podniecenia. Czułam, że zaraz oboje dojdziemy. Wbiłam paznokcie w jego plecy. Pocałował mój obojczyk, a potem poczułam jak ciepła maź rozdziera się po całym moim ciele. W końcu opadł obok mnie dysząc.
- To jest najlepszy seks jaki kiedykolwiek uprawiałam. -  wysapałam i pocałowałam go w czoło.
Ten z kolei uśmiechnął się i przytulił mnie do siebie mocniej. Zasnęliśmy wtuleni w siebie.
**
Następnego dnia czekały nas poprawiny, na których wybawiłam się po raz kolejny. O godzinie 18 byliśmy już w domu. Strasznie bolały mnie nogi i ogółem czułam się zmęczona, więc szybko się wykąpałam i położyłam. Justin zrobił dokładnie to samo. Był równie zmęczony jak ja.
2 miesiące później.
Leżałam właśnie w łóżku zastanawiając się nad wszystkim, dosłownie wszystkim. Wspomniałam chwilę, kiedy poinformowaliśmy Ewelinę i Zayna o tym, że się pobieramy. Data wyznaczona jest za dwa miesiące. Naszymi świadkami będą właśnie oni. Zgodzili się bez najmniejszych przeszkód. Byli szczęśliwi tak jak my. W zasadzie, to od miesiąca zaczynam wszystko obmyślać wraz z najlepszymi projektantami w Kanadzie. Nawet Justin bierze w tym udział, co bardzo mnie cieszy. Przez te ostatnie dwa miesiące u nas jest wręcz idealnie. Nie mogłam sobie wymarzyć, żeby było lepiej. W końcu zaczęłam sobie wszystko kalkulować, ile do ślubu, od jak dawna jesteśmy już razem i parę innych szczegółów. W końcu coś mnie zaintrygowało. Z początku zignorowałam to, ale później zaczęłam nad tym zastanawiać coraz głębiej. Do sypialni wszedł Justin, który zauważył, że coś jest nie tak, zresztą, nawet nie chciałam udawać, że nic mnie nie gryzie, wolałam mówić mu o wszystkim.
- Bella, co się dzieje? – zapytał wyraźnie zmartwiony.
Obróciłam niepewnie głowę w jego stronę i wpatrywałam się w niego przez dobre 10 minut, aż w końcu powiedziałam mu o co chodzi…  
__________________
Siemka to znowu ja ;D. Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodobał, bo mnie osobiście tak, co jest aż dziwne ;p. Ale ocenę pozostawiam Wam - moim czytelnikom. I jeśli znajdziecie jakieś błędy to przepraszam, chociaż starałam się, żeby ich uniknąć. Chciałam tylko jeszcze dodać, że to przedostatni rozdział. Nasza przygoda powoli dobiega końca ♥. 
I jaram się jak pochodnia jutrzejszym teledyskiem do BOYFRIEND oł yeach! :D. Tyle na to czekaliśmy, że należy nam się, co nie? :d.
#MUCHLOVE . Kocham was ♥.

sobota, 28 kwietnia 2012

Rozdział 30 : Pragnął mnie bardziej niż kiedykolwiek.


Następnego dnia rano obudziłam się w objęciach Justina. Oboje leżeliśmy na kanapie. No tak, przecież wczoraj długo rozmawialiśmy… Wspólnie zdecydowaliśmy, że pójdziemy do specjalistów. Spojrzałam na Justina, który już nie spał. Wpatrywał się we mnie. Niepewnie się do niego uśmiechnęłam. Biebs za to, odpowiedział mi szczerym, wielkim uśmiechem i pocałunkiem w usta.
- Kocham Cię. – szepną mi do ucha, a po moim ciele przeszły ciarki.
- Ja Ciebie też. – uśmiechnęłam się.
Później wstaliśmy, ubraliśmy się i razem przyrządziliśmy śniadanie, a w zasadzie to obiad, ponieważ była godzina 13. Troszeczkę sobie dzisiaj pospaliśmy, ale nie ma się co dziwić, rozmawialiśmy do rana. Zdecydowałam, że będzie to spaghetti, Justin nawet nie miał nic przeciwko. Uwielbiał to danie tak samo, jak ja. Podczas konsumowania Bieber oświadczył mi, że dzisiaj wieczorem idziemy do Pattie na kolację. Ma nam ona przedstawić Scootera, swojego wybranka. W zasadzie to powinniśmy poznać się już wcześniej, ale jakoś przez problemy nie mieliśmy na to czasu. Musiałam iść na zakupy, bo przecież muszę jakoś wyglądać, a we wszystkich sukienkach jakie posiadam mama Justina już mnie widziała. Z początku miałam iść na owe zakupy z Eweliną, ale ta niestety nie miała czasu, więc poprosiłam Biebera, żeby mi towarzyszył. Zgodził się bez żadnego marudzenia, w końcu on też musiał sobie kupić coś nowego. Po obiedzie wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do pobliskiej galerii. Tam przeszliśmy wszystkie sklepy w poszukiwaniu stroju dla mnie. Justin o dziwo obkupił się bardzo szybko. Mi doradził małą czarną. Z początku byłam przeciwna, w końcu to jakieś wydarzenie, ale po dłuższym zastanowieniu zgodziłam się.
Wróciliśmy do domu. Miałam iść się przygotowywać, ale Justin złapał mnie za rękę i przysunął do siebie. Szybko wbił swoje wargi w moje. Z początku były to pocałunki delikatne, jednak z czasem przerodziły się one w nachalne. Spodobało mi się to. Oderwał się od moich ust i zszedł niżej, zaczął muskać moją szyję, co przyprawiało mnie o dreszcze na całym ciele. Uwielbiłam, kiedy tak na mnie wpływał. Przegryzłam wargę, a rękoma zaczęłam odpinać guziki od koszuli Biebera. On z kolei szybko pozbył się mojego swetra, a następnie znalazł dołek pod moim uchem i ucałował go. Znalazłam się na jego rękach przygwożdżona do ściany. Moje ręce wędrowały po jego plecach. Cały czas towarzyszyły temu pocałunki. Justin zaniósł mnie do sypialni, gdzie szybko znalazł się nade mną. Polizał moje usta, a potem włożył mi swój język do ust, który zaraz spotkał się z moim poruszając się dokładnie w ten sam rytm. Jego ręce błądziły po moich plecach w poszukiwaniu odpięcia od stanika.
- Justin, nie teraz, mamy mnóstwo do zrobienia. – przerwałam mu.
- Mamy czas. – szepnął i wrócił do swojego zajęcia.
Przejęłam nad wszystkim kontrolę, przesunęłam się tak, że to teraz ja byłam nad nim i penetrowałam językiem wnętrze jego ust. Zeszłam niżej i przejechałam językiem po jego szyi, podążając w kierunku ucha.
- Jak wrócimy, to dokończymy. – szepnęłam i szybko pocałowałam go w nos, po czym zeszłam z niego i poszłam na dół po sukienkę.
Myślałam, że po tym wszystkim coś się zmieni, że będzie się bał mojego dotyku, ale było wręcz przeciwnie.. Pragnął mnie bardziej niż kiedykolwiek.
Chwyciłam torbę z zakupami i udałam się do łazienki. Tam zrobiłam make-up oraz przebrałam się w zupełnie nowy ciuch. Justin przygotował się sam i o godzinie 19 byliśmy już gotowi do wyjścia. Droga do domu Pattie zajęła nam godzinę, podczas której zastanawialiśmy się kto jest wybraniem mamy Biebsa, ale nikt nie przychodził nam do głowy. W mgnieniu oka znaleźliśmy się w mieszkaniu. Tam przywitaliśmy się z nią i usiedliśmy do stołu. Mama Justina przeprosiła nas i powiedziała, że Scooter się chwilkę spóźni. Rozmawialiśmy z Pattie, kiedy nagle po całym domu rozległ się dźwięk dzwonka.
- Otworzę. – powiedziała kobieta i udała się do drzwi.
Z Justinem popatrzeliśmy na siebie i wstaliśmy. Szczeny nam opadły, kiedy w progu salonu stanął Scooter. To nie był jakiś tam Scooter. To był Scooter Braun.
- Justin, Bella, to jest właśnie mój Scooter. – odezwała się Pattie widząc nasze zmieszanie.
- Cześć. – powiedział do nas niepewnie.
Ja i mój chłopak dalej byliśmy w szoku, więc nie odpowiedzieliśmy nic.
- Powiedźcie coś. – powiedziała Pattie po chwili ciszy.
Jako, że Justin nie palił się zbytnio do rozmowy, postanowiłam się odezwać.
- Łał. Jesteśmy w lekkim szoku. Nie spodziewaliśmy się tego zupełnie. Nawet przez myśl nam nie przeszło, że Scooter, to ten Scooter… Jak mogliśmy tego nie zauważyć..
Później już atmosfera się rozluźniła, a Justin zadawał mnóstwo pytań. Od kiedy to trwa, dlaczego, jak.. Dowiedzieliśmy się, że są razem od pół roku, tylko się z tym kryli. Jak? Wspólne spędzanie tyle czasu robi swoje. Ale to nie koniec niespodzianek jak na jeden wieczór…
- Musimy Wam coś jeszcze powiedzieć. – przejął głos Scooter.
- Błagam, nie mówcie mi, że będę miał siostrzyczkę, albo braciszka. – zażartował Justin.
- Nie, nie. – zaśmiała się Pattie.
- A więc?
- Pobieramy się za miesiąc. – oznajmił nam Braun.
Zakrztusiłam się jedzeniem i zaczęłam kaszleć jak oszalała. Że co? Po raz kolejny opadły nam dzisiaj szczeny. Szybko się jednak ogarnęłam, a Justin nawet uśmiechnął. Sądzę, że nie miał nic przeciwko. Lubił Scootera. Ja w zasadzie cieszyłam się. Pattie zasługuje na szczęście, po tym jak tata Justina ją zostawił.. Wspólnie pogratulowaliśmy im takiej decyzji. Później jeszcze trochę porozmawialiśmy i wróciliśmy do domu, gdzie zmęczeni opadliśmy na łóżko. Justin podzielił się ze mną swoimi wrażeniami. Raczej pozytywnymi. Bał się trochę jak to będzie teraz wyglądało, ale był dobrej myśli. 
_______________ 
AAAaaaa :D . Dodaje 30 rozdział ! :O. Masakra, jak to minęło szybko !! :D. Dziękuję wszystkim, za każdy komentarz, za każde wejście, przeczytanie moich wypocin. Jesteście niesamowici, bo gdyby nie Wy, tak naprawdę ta historia skończyłaby się szybciej, niż się zaczęła :). 
Mam nadzieję, że rozdział przypadnie Wam do gustu, mi osobiście najbardziej podoba się scenka po zakupach :D. 
Czekam na wasze opinie w komentarzach. Kocham Was ♥ . x