sobota, 24 marca 2012

Rozdział 25 : Damy radę.


- Bella, mała obudź się. – mówił do mnie Zayn.
Zdjęłam ze swojej głowy kołdrę i niechętnie otworzyłam jedno oko.
- Co jest? – zapytałam zaspanym tonem.
- Wstawaj, już 12. – poinformował mnie.
- Nie chcę.. – powiedziałam.
Zamknęłam oczy i przykryłam się ponownie kołdrą.
- Nie przeleżysz całego dnia w łóżku. O nie moja panno, nie ze mną. WSTAWAJ! – zaczął krzyczeć mi do ucha, po czym wyrzucił w kąt kołdrę.
- Dobra, dobra.. – zaczęłam.- Już wstaję. – powiedziałam i wygramoliłam się z łóżka.
Poszłam do łazienki umyć zęby. Miałam na sobie ciuchy z wczoraj. Postanowiłam się przebrać, więc otworzyłam szafę mojego przyjaciela i wybrałam niebieską koszulę w kratę. Założyłam ją na siebie i zeszłam na dół, gdzie czekało na mnie już śniadanie.
- Ładnie pachnie. – pochwaliłam go.
- Siadaj i jedz. – uśmiechnął się.
I tak też zrobiłam. Jajecznicę, skonsumowałam w 10 minut, popiłam ją ciepłą herbatą. Zayn usiadł naprzeciwko mnie i przyglądał się mi.
- Teraz pewnie czekasz na wyjaśnienia… - odezwałam się niepewnie i wstałam, aby odstawić talerz do zlewu.
- No nie ukrywam, że tak. – odpowiedział mi.
- Gdzie Ewelina? – zapytałam, ponieważ nie chciałam obarczać jej swoimi problemami.
- Pojechała na jakieś zakupy. – odpowiedział mi.
- W takim razie chodź, usiądziemy na kanapie i wszystko Ci opowiem. – chwyciłam go za rękę i pociągnęłam w kierunku wygodnego miejsca.
Powoli, dokładnie dobierając słowa wyjaśniłam wszystko Zaynowi. To znowu zabolało… Znowu poczułam jakbym traciła najważniejszą dla mnie osobę. Szybko siedziałam cała w łzach, a przyjaciel mnie przytulał. Podał mi chusteczkę, abym przetarła oczy.
- Wiesz.. Wydaje mi się, że źle robisz.. – odezwał się. – Rozumiem Twoje obawy. Ale on Cię kocha. Zrobił to tylko dlatego, żeby nic Ci się nie stało.
- Ale ja nie chcę znowu żyć bez niego..
- To minie szybko. Zobaczysz, że wypromuje tą kretynkę w dwa tygodnie i wróci do Ciebie. Znowu będziecie tworzyć szczęśliwą parkę. – uśmiechnął się.
- No ale jak ja ich zobaczę razem, to chyba eksploduję, no! – wyobraziłam sobie Justina i Jasmine przytulonych … BLE!
- Ej, popatrz na mnie. – chwycił mnie za podbródek i przesunął moją głowę tak, abym na niego spojrzała. – Pomogę Ci. Justin nie da Ci odejść tak łatwo. Moim zdaniem powinnaś do niego zadzwonić, a nawet pójść. Wyjaśnić to wszystko. Chłopak naprawdę robi to co powinien. – powiedział, a ja ucichłam na chwilę.
W zasadzie Zayn dobrze mówił… Przecież Justin przekonywał mnie wiele razy, że mnie kocha. Zrobił to tylko dlatego, żeby nic mi się nie stało..
- Masz rację… - odezwałam się.
- Widzisz. Nie ma co dramatyzować. – uśmiechnął się.
- Boże, jaka ze mnie kretynka . – puknęłam się w czoło.
- Eee tam. Nawet Cię rozumiem, gdybym zobaczył jakiegoś kolesia przy boku Eweliny, chyba bym go zabił. – pogłaskał mnie po głowie.
- Pójdę do niego. – stwierdziłam.
- Powinnaś, powinnaś. Ale najpierw to ty się ogarnij. – spojrzał na mnie. – Masz opuchnięte oczy, przydał by się jakiś make-up.
- Wiem. Już idę. – powiedziałam, po czym pocałowałam go w policzek. – Dziękuję. – i pobiegłam na górę.
Tam pomalowałam oczy tuszem, nałożyłam trochę pudru i zbiegłam na dół. Założyłam buty.
- Powodzenia! – krzyknął przyjaciel, kiedy nacisnęłam na klamkę.
- Dziękuję. – odpowiedziałam i wyszłam z mieszkania.
**
Stałam przed drzwiami naszego domu. Droga tutaj zajęła mi mniej czasu niż zwykle. Nie wiedziałam, czy mam zapukać, czy wejść jak do siebie… W zasadzie powinnam zrobić to drugie, jednak najpierw zapukałam, a dopiero później weszłam do mieszkania.
- Justin ? – zawołałam.
Rozejrzałam się po pokoju… Nikogo w nim nie było. Szybko ogarnęłam kuchnię, w niej także nikogo nie znalazłam. Drzwi były otwarte, więc Justin musi być w domu.. Pobiegłam do naszej sypialni. Jeżeli tam go nie będzie, to musi być w studiu… Niepewnie nacisnęłam na klamkę i weszłam do środka, tam też nikogo nie było. Czyli musiał być w pokoju obok… Udałam się w jego kierunku. Na korytarzu usłyszałam dźwięki muzyki, czyli jest w środku, szybko otworzyłam drzwi. To co zobaczyłam mnie zaskoczyło...
- Yymm… - zaczął Justin.
- Co ONA tutaj robi?! – wydarłam się.
- Chciała się rozejrzeć.. – odpowiedział szybko i podszedł do mnie.
Tak, razem z nami w studiu, była Jasmine. Jak ja jej nie cierpię. UGH! Tylko spokojnie Bella. Spokój to podstawa pamiętaj.. Musisz wytrzymać. – mówiłam do siebie w myślach.
- Możemy porozmawiać?.. Na osobności. – odezwałam się.
- Tak, jasne… - odpowiedział Justin i wziął mnie za rękę.
Razem udaliśmy się do salonu, usiedliśmy na kanapie. Patrzeliśmy na siebie. Żadne z nas nie mogło wydobyć z siebie ani jednego słowa, ale w końcu ktoś musiał przerwać ciszę..
- Przepraszam. – odezwałam się.
- Za co? – zapytał.
- Zachowałam się jak kretynka, przecież robisz to dla mnie, na pewno nie chcesz się z nią spotykać… To moja wina, że musisz przez to przechodzić. Gdyby nie ja… - zaczęłam szybko nawijać. – Gdyby nie ja, teraz prawdopodobnie byśmy leżeli razem w łóżku, albo wygłupiali się.. – w moich oczach stanęły łzy. – Przepraszam ..
Justin nic mi nie odpowiedział, tylko wpatrywał się we mnie.
- Powiedz coś. – poprosiłam, a on przysunął się do mnie bliżej.
Nasze twarze dzieliły centymetry. Spojrzał mi w oczy.
- Kocham Cię. – szepnął.
- Ja Ciebie też. – odpowiedziałam mu, a on pocałował mnie.
Nasze języki tańczyły dokładnie współgrając ze sobą. Uśmiechnęłam się przez pocałunek.
- Nie masz za co. – dodał, kiedy odsunęliśmy się od siebie.
- Mam. – odpowiedziałam smutno.
- Ej, Bella. – powiedział i spojrzał mi w oczy. – Nie masz. Zobaczysz, że wszystko się ułoży. – przytuliłam się do niego.
- Boję się.
- Nie masz czego. – pocałował mnie w głowę.
- A jeśli, coś do niej poczujesz, jeśli Ci się spodoba.. – zaczęłam wymieniać.
Bieber przyłożył mi palec do ust.
- Cicho. Ona nigdy mi się nie spodoba. Ble. – skrzywił się, a ja się zaśmiałam.
- To jak to teraz będzie? – zapytałam.
- No, więc… Nie będziesz mogła mieszkać tutaj… Myślę, że Zayn zgodzi się, żebyś zatrzymała się u niego na kilka tygodni. Jeśli chodzi o mnie, to zostanę tutaj, niestety z tą larwą. Ale spokojnie, będzie spała w oddzielnym pokoju. Będziemy się kontaktowali głównie przez internet i telefon, chociaż i tak zrobię wszystko co możliwe, żeby spotykać się z Tobą, jeszcze nie wiem jak, ale coś na pewno wymyślę.- wytłumaczył mi.
- Ale masz jej nie całować. – zagroziłam mu.
- No coś ty. FUUUUUUUUUUUUUUUUUJ. – powiedział z kwaśną miną, a ja po raz kolejny się uśmiechnęłam.
- Będzie ciężko… - stwierdziłam smutno.
- Ale damy radę. – uśmiechnął się do mnie ciepło i pocałował w czoło. – Pamiętaj, że to Ciebie kocham.
- Pamiętam, pamiętam. – powiedziałam i pocałowałam go.
Tym razem namiętniej. Po chwili leżałam już na sofie, a Bieber znajdował się nade mną. Uśmiechnęłam się do niego. Wiedziałam, że jest tym jedynym i chociaż zdawałam sobie sprawę, że najbliższe tygodnie będą udręką, starałam się myśleć pozytywnie. Jego język jeździł po moim podniebieniu. Już miałam się dobierać do koszuli mojego chłopaka, kiedy ktoś nam przerwał. Przewróciłam oczami, podobnie jak Justin.
- Doszliście do porozumienia? – zapytała Jasmine.
- Nie widać? – odpowiedziałam jej chamsko.
- To teraz do widzenia pani. – zwróciła się do mnie.
- Ty się wyrażaj jak zwracasz się do Belli. – w mojej obronie stanął Bieber. – Doskonale wiemy, co mamy robić. – powiedział do niej. Nienawidził jej tak samo mocno jak ja.
- Chodź, idziemy. – odezwałam się do Biebsa. – Muszę się spakować.
Razem poszliśmy w kierunku naszej garderoby. Po drodze zahaczyłam Jasmine barkiem. Specjalnie. Nienawidzę jej, z całego serca. Wszystko potrafi popsuć. Cholera. Niech ją wypromuje i da nam spokój.
**
- Ale będziesz się odzywał, często, prawda? – wolałam się upewnić.
- Skarbie, będę. Spokojnie. – uśmiechnął się do mnie.
- Muszę pójść do Zayna sama? – zapytałam.
- Niestety.. – powiedział smutno.
- Będę tęsknić. – powiedziałam i pocałowałam Justina, najnamiętniej jak potrafiłam.
- Ja bardziej. – staliśmy przytuleni przed drzwiami.
- Och jak słodko. – odezwała się z pogardą Jasmine.
- Zamknij się! – krzyknęłam w jej kierunku, miałam serdecznie dosyć jej i jej docinek.
- Nie unoś się lala.
- Zamknij się Jasmine. – zwrócił się do niej Justin, a ta posłusznie nie odezwała się więcej.
- Dzwoń często. – powiedziałam do Biebsa.
- Nie martw się, na pewno będę. – pocałował mnie w czoło.
- Będę lecieć.. – powiedziałam smutno.
Już miałam naciskać na klamkę, ale nie mogłam.. Nie potrafiłam. Zawróciłam w kierunku Justina. Wtuliłam się w jego koszulę i rozpłakałam jak dziecko.
- Nie chcę tak.
- Bella, damy radę, zobaczysz. Ten koszmar skończy się szybciej niż myślisz. – powiedział i musnął moje usta.
Wytarłam mokre policzki.
- Kocham Cię. – szepnęłam i wybiegłam z domu jak oszalała.
Nie mogłam znieść myśli, że teraz to ta szmata będzie z nim mieszkać. To powinnam być ja. Chwyciłam rączkę od walizki i udałam się w kierunku domu mojego przyjaciela. Poczułam wibracje mojego telefonu. Wyciągnęłam go z kieszeni. Już za Tobą tęsknię. – napisał Justin. Musisz być silna. Musisz. Ja za Tobą też. Kocham Cię. – odpisałam mu i wyłączyłam iPhona, ponieważ nie chciałam rozbeczeć się na środku ulicy. Kiedy szłam do domu Zayna zastanawiałam się nad tym wszystkim, zastanawiałam się, czy aby na pewno zrobiłam dobrze, czy powinnam się na to zgadzać.. Ale co innego mogłabym zrobić? Nic.. Wtedy byłoby jeszcze gorzej. Ciężko zostawić osobę na której Ci zależy, którą kochasz najmocniej jak potrafisz… a ja musiałam to zrobić. Musiałam, nie miałam innego wyjścia. Doszłam do domu mojego przyjaciela, otworzyłam drzwi.
- Mam nadzieję, że wytrzymasz ze mną pod jednym dachem kilka tygodni. – rzuciłam na wejściu do niego.
- Jasne, że wytrzymam. – uśmiechnął się. – Pogodziliście się? –zapytał.
- Tak.. – odpowiedziałam. – Zajmę gościnny. – poinformowałam go.
- Spoko.
- A Ewelina nie ma nic przeciwko? – zapytałam na wszelki wypadek.
- Wiesz, że Cię lubi. Jasne, że nie ma. Jakbyś czegoś potrzebowała to mów.
- Okej.
Ruszyłam na górę. Nie miałam najmniejszej ochoty się rozpakowywać, więc rzuciłam w kąt walizkę i położyłam się na łóżku. Włączyłam telefon. Zobaczyłam zdjęcie moje i Justina na tapecie. Uśmiechnęłam się.
- Damy radę. – powiedziałam sama do siebie.
Naprawdę chciałam w to wierzyć… 
__________________________________________
Hej ;D . Rozdział 25 za nami ;) . Wyszedł mi jakoś długi, ale chyba Was nie zanudziłam. ;D. Mam nadzieję, że się spodoba. Dziękuję za wszystkie komentarze i wejścia, których za niedługo będzie 5 tyś. *mega podjar* ;d. 
+ Ostatnio zaczęłam pisać kolejne opowiadanie, tym razem z Justinem i One Direction, gdzie ważnym tematem będzie taniec. Ale jeszcze go nie wstawiłam do internetu, bo najpierw chcę wiedzieć, czy będą jacyś chętni do czytania go, więc?? ;). 
A i nowe rozdziały, będę dodawała zazwyczaj w weekendy (sobota, lub niedziela), no chyba, że szkoła pozwoli mi na coś więcej ;P. 
Kocham Was i do następnego ;)) .

sobota, 17 marca 2012

Rozdział 24 : Błąd.


Kiedy się obudziłam, Justina nie było już w łóżku. Z niechęcią wstałam i poszłam do łazienki, gdzie umyłam zęby, a później ubrałam się w dresy i zeszłam na dół. Tam również nie było Biebsa. Gdzie on się podziewa? – myślałam sobie. Zrobiłam śniadanie, czyli jajecznicę. Zjadłam i zastanowiłam się co by tutaj porobić. Stwierdziłam, że dzisiaj spędzę dzień przed telewizorem. Włączyłam swój ulubiony kanał, na którym pokazywane były występy taneczne. Zrobiłam sobie popcorn, nalałam coli, usiadłam na kanapie, a w zasadzie to się na niej położyłam i zaczęłam oglądać. Po około dwóch godzinach wrócił Justin.
- Hej Skarbie. – podszedł do mnie i przywitał się.
- Hej. Gdzie byłeś? – zapytałam smutno. – Tęskniłam.
- Musiałem coś załatwić. – wytłumaczył się i usiadł obok mnie.
- A co dokładniej? – zapytałam dociekliwie.
- Powiem Ci wieczorem. – odpowiedział.
- Wybieramy się gdzieś?
- Nie, nie . Zostajemy w domu, ale muszę powiedzieć Ci coś bardzo ważnego.
- Mów teraz.
- Nie później.
- No ale Justin. – zaczęłam go błagać.
- Kochanie, wieczorem.
- Ale kiedy ja chcę teraz.
- Wierz mi, im później tym lepiej.. – odpowiedział smutno.
- Ej.. Justin, co jest? – zapytałam zaniepokojona.
- Powiem Ci wieczorem..
Przestraszyłam się. Czyżby chciał się ze mną rozstać? .. Już? Teraz? .. Nie. On nie mógłby mnie teraz zostawić… Przecież mnie kocha.. A ja kocham jego.
- Co oglądasz? – zapytał, wyrywając mnie z rozmyślań.
- You Can Dance. – odpowiedziałam.
- To oglądaj, ja idę do studia, okej?
- Okej..
Biebs wstał i pocałował mnie w czoło, po czym udał się do swojego pokoju. W moich oczach pojawiły się łzy.. Bałam się, bałam się wieczora, a najbardziej tego, że znowu go stracę. Nie chcę.. Nie potrafię żyć bez niego. Nie umiałabym normalnie funkcjonować. Jest dla mnie wszystkim, całym moim światem. Gdyby on odszedł, nie miałabym dla kogo żyć. Po moim policzku spływały krople łez. Wyłączyłam telewizor i poszłam do naszej sypialni. Położyłam się na łóżku i zakryłam kołdrą. A co jeżeli mam rację? Jeżeli już nie czuje do mnie tego co wcześniej? Nie .. Tak nie może być.. On nie może mi tego zrobić. Nagle dostałam sms’a. Wyciągnęłam telefon. Zayn. Jak się czujesz? Zastanowiłam się co mu odpisać.. Po chwili jednak wybrałam kłamstwo. Nie chce, żeby się martwił. Dobrze. Dzisiaj jest o wiele lepiej… Nie musiałam długo czekać na odpowiedź.. Spotkamy się jutro? Odpisałam No jasne, wpadnę do Ciebie. A teraz przepraszam muszę iść. Buziaki, pozdrów Ewelinę. Wyłączyłam telefon i wstałam z łóżka, poszłam do łazienki, gdzie wzięłam kąpiel. Ubrałam na siebie http://stylistki.pl/bez-nazwy-103170/ i zeszłam na dół, gdzie siedział Justin. Oglądał jakiś film, usiadłam obok niego.
- Bella?
- Tak?
- Ty płakałaś? – zapytał.
- No coś ty… Wydaje Ci się. – skłamałam.
- Popatrz się na mnie. – powiedział, po czym chwycił moją twarz w swoje dłonie. – Płakałaś. – stwierdził krótko. – Co się stało? – zapytał wyraźnie zaniepokojony.
- Nic takiego…
- Jak to nic takiego.. Coś musiało się stać skoro płakałaś.
- Justin… - zaczęłam. – Czy Ty… Czy Ty chcesz mnie zostawić? – zapytałam niepewnie, a w moich oczach po raz kolejny stanęły łzy.
- Skąd Ci to przyszło do głowy? – zapytał zaskoczony.
- Miałeś coś do załatwienia… Po za tym, dzisiaj nawet chwili nie byliśmy razem… Myślałam, że przestało Ci zależeć.. – powiedziałam już przez łzy.
- Kocham Cię, nigdy o tym nie zapominaj. Nie mam najmniejszego zamiaru Cię zostawiać, jasne? Pamiętaj o tym. – powiedział patrząc mi w oczy i przytulił do siebie.
- Ja Ciebie też kocham. – powiedziałam i wtuliłam się w niego.
Pocałowaliśmy się, po czym odezwałam się znowu.
- Więc co mi chcesz powiedzieć dzisiaj wieczorem?
- Powiem Ci później. – odpowiedział.
- A nie możesz teraz? – nalegałam.
- Mogę. Ale nie chcę. – odpowiedział smutno.
- Justin, co się dzieje? – zapytałam.
Nie odpowiedział mi, tylko spuścił głowę w dół. Chwyciłam jego podbródek i popatrzałam mu w oczy.
- Skarbie, co się stało? – ponowiłam pytanie.
W jego oczach pojawiły się łzy.
- Chodzi o to. – zaczął. – To Jasmine Cię przetrzymywała..
- Jasmine?! – zapytałam zdezorientowana.
- Tak… I … Wypuściła Cię dlatego, bo … - nie dokończył, po jego policzku popłynęła łza, którą szybko wytarłam opuszkiem palca. – Musiałem jej obiecać. – kontynuował. – Że zwiążę się z nią, że pomogę jej się tak wypromować.. – powiedział po czym znowu się rozpłakał.
Teraz i z moich oczu wypłynął strumień łez. Czyli będziemy musieli się rozstać…
- Dlaczego to zrobiłeś?! Dlaczego jej to obiecałeś?! – krzyknęłam.
- Gdybym tego nie zrobił, prawdopodobnie leżałabyś teraz pobita w tej ruderze. – odpowiedział dalej płacząc.
- Chyba wolałabym to, niż znowu Ciebie stracić. – odpowiedziałam szlochając.
- To tylko na pewien czas… - powiedział niepewnie.
- Nie chcę..
- Ja też nie. Ale to się szybko skończy, zobaczysz…
- Nie będę umiała znieść widoku Ciebie z inną…
- Damy radę. Zobaczysz…
- Nie! – podniosłam głos. – Ja nie chcę. – wstałam . – Nie możesz złamać tej obietnicy?
- Wtedy znowu Ci coś zrobi.
- Mam to w nosie!
- Ale ja nie mam.. Twoje bezpieczeństwo jest dla mnie najważniejsze.
- Skoro tak, to leć do Jasmine! No leć! – wykrzyknęłam mu w twarz, po czym wybiegłam z mieszkania.
Wiedziałam gdzie teraz pójdę… Tak, do Zayna. Nigdzie indziej nie mogłabym pójść. W domu by mnie wyśmieli, że znudziłam się już Bieberowi, a ja po prostu bym tego nie zniosła. Pobiegłam w kierunku domu mojego przyjaciela. Po około 30 minutach, stałam już przed jego drzwiami. Zapukałam, po chwili klamka się poruszyła i w progu mieszkania stał już Zayn.
- Boże, Bella. Co się stało?! – zapytał przerażony moim stanem.
- Mogę dzisiaj u Ciebie przenocować?
- No jasne, ale..
- Jutro Ci wyjaśnię, dzisiaj nie mam siły. – przerwałam mu.
Pobiegłam do sypialni, do której zawsze wracaliśmy po melanżach. Położyłam się na łóżku i zaczęłam płakać. Moje życie jest do kitu. Zbyt długo, nie może być pięknie.. Po co ona pojawiła się w naszym życiu ?! No po co?! Może to znak, że ja i Justin nie jesteśmy sobie pisani…
____________________
Kolejny rozdział do dupy. -,- ... Nie wiem co się dzieje, muszę poczekać na wenę, ale nie chcę długo się do was nie odzywać z nowymi postami... Przepraszam Was, za niego... NN postaram się lepiej napisać. 
+ Spodziewaliście się czegoś takiego? ;) . 
Do 25 ! #MuchLove ♥

sobota, 10 marca 2012

Rozdział 23 : Brotherton St SW.


Rano obudziłam się w jakimś małym, brudnym, śmierdzącym miejscu. Bez okien. To wyglądało mi na piwnicę. Leżałam na jakimś materacu. Strasznie bolała mnie głowa. Przypomniałam sobie wczorajszy wieczór… Pamiętałam wszystko. Przestraszyłam się. Szybko zaczęłam szukać mojego telefonu, ale nie było przy mnie torebki, w której on się znajdował. Zastanawiałam się jak mam stąd wyjść. Jak mogłabym się wydostać, kiedy nagle klamka od drzwi poruszyła się, a do pomieszczenia weszła wysoka brunetka. Niepewnie spojrzałam w jej kierunku. Przypatrzałam jej się. Skądś ją znałam…
- Żarcie dostaniesz za godzinę. – odezwała się zimnym głosem.
- Kim jesteś? Co ja tutaj robię? Dlaczego to zrobiłaś? – dopytywałam.
- Zamknij się! – krzyknęła.
Zgodnie z poleceniem, nie odezwałam się więcej. Bałam się. Nie wiedziałam o co chodzi. Nie rozumiałam tej sytuacji. Dziewczyna wyszła z pomieszczenia. Zostałam sama. Wstałam i rozejrzałam się. W zasadzie nic tutaj nie było oprócz tego materaca. Podeszłam do drzwi i spróbowałam je otworzyć. Niestety na próżno. Były zamknięte na trzy spusty. Usiadłam na materacu i zaczęłam płakać…
***Z perspektywy Zayna ***
2 dni późnej.
Od dwóch dni siedzieliśmy razem z Eweliną i Justinem oraz jego załogą w ich domu i czekaliśmy na jakieś wieści od policji. To mnie wykańczało. Nie mogłem siedzieć bezczynnie. Jedyne co wiedzieliśmy to, to, że Bella weszła do łazienki i już z niej nie wyszła. Kamery zarejestrowały, że ktoś wsadza ją do samochodu i odjeżdża. Na tym kończył się napływ naszych informacji. Wstałem i chodziłem po pokoju w tą i z powrotem. 
- Zróbmy coś do cholery! – krzyknąłem.
Justin siedział załamany na kanapie, spojrzał na mnie i odezwał się.
- Masz rację, chodźmy jej szukać.
- Nie wiecie gdzie szukać, nie wiecie nic. – odezwał się Kenny.
Mimo to wyszliśmy z domu. Justin przez cały czas zastanawiał się kto mógłby to zrobić.. Nie podlegało wątpliwości, że to stało się przez kogoś z jego wrogów… Chodziliśmy po całej Atlancie, po wszystkich uliczkach, opuszczonych miejscach, ale po niej ani śladu. Nie miałem pretensji do Biebera wiedziałem, że jest mu z tym i tak fatalnie, nie chciałem go dobijać.
- Wracajmy… - odezwałem się smutno.
- Chodźmy jeszcze tam. – powiedział Justin i wskazał palcem w kierunku samotnej uliczki.
- Dobra. – zgodziłem się.
Już mieliśmy iść, kiedy nagle Biebs dostał sms’a. Przeczytał go i odpisał. Stał w miejscu. Wiedziałem, że coś jest nie tak.
- O co chodzi? – zapytałem.
Nie odezwał się. Stał bez ruchu i nic nie mówił.
- Justin, co z Tobą?! – krzyknąłem.
Chłopak ponownie nie zareagował. Wziąłem od niego telefon. Znalazłem ostatnią wiadomość.
Spotkajmy się jutro o 15 w parku. Dowiesz się co z Bellą. Ani słowa policji, bo stanie się jej krzywda.”
- Pójdziemy tam razem. – odezwałem się.
Wróciliśmy do domu, gdzie wzięliśmy prysznic i spróbowaliśmy zasnąć. Nikomu nie mówiliśmy o tamtym sms’ie chcieliśmy to załatwić sami..
***
O godzinie 14:45 wyszliśmy z domu i poszliśmy do parku. Czekaliśmy tam z 20 minut. Nikt się nie zjawiał. Justin dostał wiadomość.
„Idź w kierunku Brotherton St SW. Skręć w lewo do opuszczonego domu. Masz być sam.”
- Mam być sam. – zwrócił się do mnie.
- Chyba Cię pogięło, że puszczę Cię tam samego. – zdenerwowałem się.
- Zayn, to moja wina, że nie wiemy co z Bellą. To moja wina, że nie mam jej tutaj z nami. I to ja powinienem to naprawić. – odezwał się i poszedł w kierunku tamtej ulicy.
Mimo wszystko poszedłem za nim.
*** Z perspektywy Justina ***
Przyśpieszyłem kroku i wbiegłem do jakiejś rudery.
- Jest tutaj ktoś ?! – krzyknąłem.
- Jestem. – odezwała się brunetka.
- Jasmine ?! – zdziwiłem się.
- We własnej osobie. – uśmiechnęła się szeroko.
- Gdzie Bella? – zapytałem zdecydowanym tonem.
- ugh.. Ta mała dziwka.
- Nie mów tak na nią!
- Nic jej nie jest. – powiedziała, nawet nie zwracając na mnie uwagi.
- Gdzie ona jest?
- W piwnicy. – zaśmiała się.
- Wypuść ją.
- Wypuszczę. Pod jednym warunkiem.
- Jakim? – zapytałem.
Zaczęła tłumaczyć mi swoje wymagania.
- A jak tego nie zrobię? – zapytałem na koniec.
- Już więcej jej nie zobaczysz.
- Naprawdę? Wystarczy jeden telefon i zaraz będzie tutaj pełno policji.
- A mój chłopak ją skatuje. – odpowiedziała stanowczo.
- Jaja sobie ze mnie robisz.
- Nie. Mówię poważnie. To jak będzie? Zgadzasz się?
Zastanowiłem się przez chwilę.
- Tak.. – odpowiedziałem niechętnie, ale musiałem się zgodzić.. Nie mogłem dopuścić do tego aby coś stało się mojej Belli.
*** Z perspektywy Belli ***
- Wynocha! – krzyknął mężczyzna i wyrzucił mnie z pomieszczenia.
Nie rozumiałam.. Przed chwilą krzyczał na mnie i powiedział, że spędzę tutaj resztę mojego życia. Nie zrozumiałam tej nagłej zmiany decyzji. Rozejrzałam się. Teraz znajdowałam się na ulicy, kompletnie nie wiedziałam gdzie jestem, gdzie powinnam teraz pójść. W lewo czy może w prawo. Postanowiłam pójść po prostu przed siebie. Nagle na mojej drodze ktoś stanął. Przyjrzałam się jego twarzy.
- Justin! – krzyknęłam, a chłopak podbiegł i przytulił mnie, a ja się rozpłakałam.
- Już dobrze. – powtarzał i głaskał mnie po głowie.
Odsunął mnie od siebie i zobaczył czy aby nic mi się nie stało. Miałam jedynie przeciętą wargę. Dotknął ją opuszkiem palca.
- Przepraszam. – odezwał się, w jego oczach stanęły łzy.
- Skarbie nie płacz. To nie Twoja wina. – przytuliłam go do siebie.
- Właśnie, że moja.. – powiedział ze smutkiem.
- Nic mi się przecież nie stało.  
- Ale mogło.. A to wszystko przeze mnie.
- Nie mów tak. – powiedziałam i pocałowałam go w usta.
- Chodźmy do domu, na pewno Ci zimno.- postanowił. 
Dał mi swoją bluzę i razem poszliśmy do domu, tam czekali na nas wszyscy. Zayn jako pierwszy podbiegł i przytulił mnie do siebie.. Strasznie się o mnie martwił. Następnie przywitałam się z Eweliną, Pattie. Później wzięłam długą kąpiel i poszłam do sypialni razem z Justinem. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam w jego objęciach. 
_______________________________________
Hej ;). Rozdział 23 za nami. Osobiście nie jestem z niego zadowolona, wyszły falki z olejem. Nie mam weny ; < . Przepraszam jeszcze, że tak późno go dodaje. Co do następnego rozdziału... Pojawi się on kiedy nadejdzie moja wena.. 
+ Chciałabym was zaprosić na moje opowiadanie z 1D http://stole-my-heart1d.blogspot.com/ . Może komuś się spodoba. 
+ Bierzcie bloga do obserwowanych, będę wdzięczna ♥. 
A i jak zmieniacie nazwę na twitterze, to dajcie znać, bo nie będę miała jak poinformować o nowym rozdziale . xD
To do następnego robaczki ;*. 

wtorek, 6 marca 2012

Rozdział 22 : Gala.


Rano obudziłam się w ramionach Biebera. Postanowiłam powolutku uwolnić się z jego uścisku i pójść pod prysznic. Bardzo starałam się, aby go nie obudzić, ale drzwi od łazienki pokrzyżowały moje plany. Justin się obudził.
- Przepraszam, śpij dalej. – szepnęłam.
- A gdzie idziesz? – zapytał.
- Pod prysznic. – odpowiedziałam dalej szepcząc.
- Idę z Tobą. – powiedział z uśmiechem i wyszedł spod kołdry.
- Jak miło. – odwzajemniłam uśmiech.
Następnie udaliśmy się do łazienki i weszliśmy do kabiny. Dziwne uczucie kąpać się z kimś nago, ale fajne. Pozwoliliśmy kropelką ciepłej wody spływać po naszym ciele. Wzięliśmy szampon i zaczęliśmy się bawić. Wylałam na Justina połowę płynu, a on drugą połowę na mnie. Cały czas się śmieliśmy i wygłupialiśmy. Jego członek dotykał mojej pupy, ale nie przeszkadzało mi to. Później chciałam umyć włosy, ale poślizgnęłam się. Całe szczęście Biebs złapał mnie w ostatnim momencie.
- Uważaj głuptasie. – powiedział i pomógł mi się podnieść.
- Oj tam, oj tam. – rzuciłam w jego stronę.
On przysunął mnie do ściany i zaczął całować. Coraz to zachłanniej i zachłanniej.
- Pod prysznicem? Hym.. Czemu nie. – odpowiedziałam, a Justin wziął mnie na ręce i wszedł we mnie.
Poruszał mną w górę i w dół, a w między czasie całował. Złapałam w ręce jego włosy i rozkoszowałam się tą chwilą. Cały czas po naszym ciele spływały kolejne krople wody. Kiedy doszliśmy, wyszliśmy z kabiny i zawinęliśmy się w ręczniki. Bieber podszedł do mnie i pocałował mnie w usta.
- Jesteś niesamowita. – powiedział z uśmiechem.
Może to dziwne, ale spaliłam buraka, a on zaczął się ze mnie śmiać.
- Oj no przestań się nabijać. – powiedziałam z udawanym fochem.
- Też Cię kocham. – odpowiedział mi i przytulił do siebie.
- Co będziemy dzisiaj robili? – zapytałam.
- Musimy pójść na zakupy, jutro gala. Trzeba się przygotować.
- Pomogę Ci coś wybrać. – uśmiechnęłam.
- Nie zrozumieliśmy się. – odpowiedział. – Jutro idziemy na galę, razem.
- Naprawdę zabierasz mnie tam? – odpowiedziałam z entuzjazmem.
- Właśnie tak. – uśmiechnął się.
- łał. Zawsze chciałam się tam znaleźć. Te wszystkie gwiazdy i występy. Masakra. – fascynowałam się.
- Ale najpierw idziemy coś zjeść. – powiedział i złapał mnie za rękę, abym poszła z nim w kierunku kuchni.
Zjedliśmy śniadanie, które przyrządził Justin. Był to omlet. Wyszedł mu jak zawsze świetnie, więc pochwaliłam mojego chłopaka. Następnie ubrałam się w http://stylistki.pl/bez-nazwy-65761/ i wyszliśmy z domu. Chodzenie po sklepach, aby znaleźć coś odpowiedniego na największą galę w roku, było nie lada wyzwaniem. Przymierzyłam chyba ze sto sukienek. Justin chyba ze sto kreacji. Ale w końcu znaleźliśmy. Ja - http://moda.allegro.pl/asos-36-s-pudrowy-roz-plisowana-siateczka-uk10-i2167647045.html i Justin - http://justin-bieber-blog.pl/wp-content/uploads/2011/04/justinbieberdolcegabbana.jpg (chustka – kolor jak sukienka). Stylista Justina zatwierdził nasze stroje są ładne i możemy tak wystąpić. Następnie zmęczeni wróciliśmy do domu. Tam od razu poszliśmy spać.
***
Kiedy się obudziłam na półce nocnej czekało na mnie śniadanie.
- awww . – powiedziałam sama do siebie.
Chwyciłam tacę i położyłam ją na łóżku. Obok talerza leżała karteczka. Wzięłam ją i przeczytałam na głos.
- Musiałem pójść na próbę. Wrócę po Ciebie o 15. Kocham Cię. Justin. – wyrecytowałam. – Czyli jestem sama. Fajnie. – stwierdziłam.
Zjadłam śniadanie, następnie poszłam się wykąpać, tym razem wybrałam dużą wannę i siedziałam w niej z dobrą godzinę. Później zdecydowałam, że pójdę do pokoju, w którym jeszcze nie byłam. Znajdował się on obok studia Justina. Nacisnęłam klamkę i weszłam do środka. Moim oczom ukazał się ogromny pokój, w którym nie było nic, oprócz lustra na każdej ścianie.
- Łał. – zachwyciłam się.
Mogłabym tutaj tańczyć, pomyślałam. I tak też zrobiłam, włączyłam pierwszą lepszą piosenkę na moim iPhonie i poruszałam się w rytmie muzyki. Przetańczyłam mniej więcej 3 piosenki i spojrzałam na zegarek.
- O cholera! – krzyknęłam.
Zegarek pokazywał 13:30, a ja musiałam jeszcze się ubrać, umalować, wybrać odpowiednie dodatki. Pobiegłam pędem do garderoby wyciągnęłam sukienkę i nałożyłam ją. Następnie pokręciłam włosy na lokówkę. Zrobiłam make-up, nałożyłam szpilki. Przejrzałam się w lustrze.
- Całkiem, całkiem. – stwierdziłam.
Do pokoju wszedł Justin.
- łał. – stanął w drzwiach. – Wyglądasz… - zaczął, ale jakoś nie mógł dopasować, odpowiedniego słowa.
- Makijaż robi swoje. – zaśmiałam się.
- Nie gadaj głupot, jesteś najpiękniejszą dziewczyną, jaką kiedykolwiek spotkałem. – powiedział i podszedł do mnie. Chwycił moją dłoń. – Kocham Cię. – szepnął mi do ucha.
- Ja Ciebie też. – odpowiedziałam i musnęłam jego usta.
- Chodźmy, bo się spóźnimy.
Justin był już wcześniej ubrany w swoją kreację, pewnie zrobił to z Ryanem. Podjechaliśmy do ogromnego budynku, w którym odbywała się gala. Weszliśmy do środka. Czerwony dywan.
- Idź. – powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego.
- Chodź ze mną.
- Justin, to CZERWONY dywan, miejsce dla GWIAZD, ja takową nie jestem. – stwierdziłam.
- Dla mnie jesteś, oj chodź. – powiedział i pociągnął mnie za rękę.
- Przynajmniej powiedz mi co mam robić.
- Jak to co? Uśmiechać się. – odpowiedział i posłał mi szczery uśmiech.
Zgodnie z jego dobrą radą uśmiechałam się, Biebs przytulił mnie do siebie i przeszliśmy tak po całym dywanie. W między czasie mnie całował, jak to On. Mimo wszystko jednak podobało mi się tam. Następnie poszliśmy zająć  wyznaczone dla nas miejsca.
- Justin, idę do łazienki. Zaraz przyjdę. – poinformowałam go.
- Kenny, idź z nią. – zwrócił się do ochroniarza.
- Daj spokój, idę tylko do łazienki, nic mi nie będzie. – uśmiechnęłam się do niego, bo nie chciałam chodzić wszędzie z ochroną, po co mi to?
- Wolałbym, żeby ktoś z Tobą był. Kenny.
- Zostań z nim, jemu bardziej przyda się ochrona niż mi. – tym razem zwróciłam się do ochroniarza i wyszłam z pomieszczenia.
Szłam korytarzem do łazienki.
- O jest. – zauważyłam toaletę damską.
Weszłam do środka, załatwiłam swoją potrzebę i wyszłam. Poszłam umyć ręce. Już miałam odkręcać wodę, kiedy nagle ktoś uderzył mnie czymś w tył głowy. Zobaczyłam tylko ciemność… 
__________________________________________
Czeeeść <3. Słuchajcie :D . Mam dobrą wiadomość, znaczy się wydaje mi się, że dobrą. Mianowicie, będę pisała dalej, nie skończę za 2 rozdziały. Jakoś nie umiem się rozstać z tym blogiem. Zbyt wiele wspomnień i wgl ♥. Akcja się fajnie mi ułożyła ;P. 
Cieszycie się ? :D.
A i wgl jaram się ponad 3 tysiącami wejść . AAAAWWW ! <3. Mam prośbę jeszcze :d . Jak ktoś czyta, to weźmie bloga do obserwowanych? Ta 6 mnie przeraża Xd.
+ Następny rozdział za jakieś 20 komentarzy, pobijmy rekord :D. 
#MuchLove and #Thanks ♥.

piątek, 2 marca 2012

Rozdział 21 : Propozycja.


- Zamieszkaj ze mną. – wypalił.
- Jak to? Mam z Tobą zamieszkać? – zapytałam zdezorientowana.
- No tak… Słuchaj Bella, kocham Cię, wiem o tym. Chcę spędzić z Tobą resztę mojego życia.
- Justin, mamy dopiero 18 lat, a Ty chcesz ze mną zamieszkać… ?
- Czyli nie chcesz… - stwierdził smutno.
- Chce i to bardzo, ale po prostu nie jestem pewna… - zająkałam się.
- Nie jesteś pewna co do moich uczuć, prawda? – dokończył za mnie.
- Justin, to nie tak. Wiem, że mnie kochasz, teraz… Ale czy będziesz kochał dalej.. Przez całe życie?
- Posłuchaj mnie. – zaczął. – Kocham Cię teraz, kochałem Cię wcześniej, jestem pewny, że będę Cię kochał później… Ale jeśli nie chcesz, nie musimy.
- A gdzie będziemy mieszkać? – zapytałam z uśmiechem
- Czyli zgadzasz się?! – zapytał z entuzjazmem.
- Pod warunkiem, że będziemy mieli duuuużą łazienkę. – odpowiedziałam.
Biebs zaczął mnie przytulać i łaskotać.
- Dobra. – mówiłam śmiejąc się. – Justin, już – napad śmiechu. – starczy. – kolejny napad śmiechu.
W końcu przestał i pocałował mnie.
Przez 4 miesiące chodziłam na terapię do psychologa. Wszystko się ułożyło. Wszystko zostało wybaczone i życie toczy się dalej.  
- Ciekawe co na to moja mama. – zastanawiałam się na głos.
- Jestem pewny, że się zgodzi i będzie cieszyła się naszym szczęściem. – odpowiedział wesoło.
- Muszę się ubrać. – stwierdziłam ponuro. – a nie wiem w co. - powiedziałam przykryłam się cała kołdrą.
- Wybiorę Ci coś.
- Okej. – odpowiedziałam spod kołdry.
- To nie, to nie, to nie.. – zaczął wymieniać. – O to ! – krzyknął z entuzjazmem, więc wychyliłam głowę spod kołdry.
- Juuuuuustin !!! – krzyknęłam w jego stronę.
Trzymał moją bieliznę i wymachiwał mi nią przed oczami.
- Lepiej sama sobie coś wybiorę. – powiedziałam.
- Ale przecież to jest fajne !
- Ale to jest na specjalną okazję, a dzisiaj nie ma żadnej.
- Hellloooł? Zamieszamy razem, to jest świetna okazja. – odpowiedział z wielkim zacieszem na ryjku.
- No to ubiorę się w to, jak już się przeprowadzimy. – poruszyłam znacząco brwiami.
Bieber podszedł do mnie, ręce położył na moich biodrach i namiętnie mnie pocałował.
- Kocham Cię. – powiedział patrząc mi prosto w oczy.
- Ja Ciebie też. – odpowiedziałam i delikatnie musnęłam jego usta. – Ale teraz muszę się ubrać. – powiedziałam i uwolniłam się z jego uścisku. – hym.. co by tutaj ubrać. – powiedziałam i spojrzałam się na otwartą szafę.
Zdecydowałam się na http://stylistki.pl/set-na-zakupy-154894/ . Nie miałam ochoty za bardzo się stroić. Następnie zeszliśmy na dół i zrobiliśmy wspólnie śniadanie. O dziwo, tym razem nie rzucaliśmy się wszystkim co popadnie, a szczególnie mąką, tylko spokojnie przyrządziliśmy naleśniki. Postanowiliśmy pójść do Zayna i opowiedzieć mu o tym co postanowiliśmy. Ucieszył się. Razem z Eweliną mieszkali w zasadzie razem, bo jej rodzice, tak samo jak rodzice mojego przyjaciela, wiecznie pracowali. Mimo iż na początku nie ufał Bieberowi, to teraz darzył go już sympatią tak, jak na początku ich znajomości. Tą wiadomość, trzeba jeszcze przedstawić moim rodzicom i Justina.
- Bierzesz to na siebie. – w zasadzie zdecydowałam za niego.
- Nie ma problemu. – powiedział i pokazał swoje śnieżnobiałe ząbki.
Wieczorem oznajmiliśmy ją moim rodzicom, nie byli za bardzo zadowoleni, ale zgodzili się. Bali się jeszcze o mnie.. Mimo, że zapewniałam ich, że ze mną wszystko dobrze itd. Pattie ucieszyła się na naszą przeprowadzkę. Zastanawiało mnie tylko jedno..
- Justin? – zaczęłam.
- Tak Skarbie? – odpowiedział, odrywając się od swojego iPhona.
- Czy Twoja mama.. No wiesz.. Ona będzie z nami mieszkać? – zapytałam niepewnie.
- Oczywiście, że nie. Skąd w ogóle taki pomysł?
- No wiesz… Ona miała w zasadzie tylko Ciebie… Teraz będzie sama, nie chce, żeby było jej z tego powodu smutno.
- O kurczę, zapomniałem Ci powiedzieć. – odpowiedział.
- Ale o czym?
- Pattie znalazła sobie jakiegoś faceta. Nie wiem o nim nic oprócz tego, że nazywa się Scooter, zabawne, dokładnie tak jak mój menager. – zaśmiał się. – Ma mi go przedstawić kiedy się już zamieszkamy razem. – wytłumaczył mi.
- No to fajnie. – uśmiechnęłam się. – A kiedy to nastąpi ? – zapytałam, w zasadzie nie wiedziałam, kiedy mamy zamiar się przeprowadzić.
- Jutro. – oznajmił mi spokojnym tonem.
- CO ?! – zrobiłam wielkie oczy. – Już jutro ?!
- No tak…
- Chodź idziemy się spakować, a w zasadzie mnie. – powiedziałam i pociągnęłam go w kierunku drzwi, byliśmy u niego, więc droga do mnie jak zawsze zajęła nam ok. 10 minut.
Tam spakowaliśmy wszystkie moje rzeczy w pięć walizek.
- Łał. Trochę się tego nazbierało. – odpowiedziałam po skończonej pracy.
- Zasłużyłem na jakąś nagrodę? – zapytał.
- Hym… - zastanowiłam się.
- No wiesz, gdybym nie ja nie dałabyś rady z tymi wszystkimi rzeczami. – uśmiechnął się zalotnie.
- No dobra, niech stracę. – odpowiedziałam.
Akurat leżeliśmy na łóżku, więc usiadłam na nim okrakiem, po czym pocałowałam go namiętnie w usta. Justin nie przestawał i całował mnie dalej, rękę położył na moim pośladku i powoli podnosił ją do góry. Już miał zdejmować mój sweterek, kiedy odsunęłam się od niego.
- Mam nadzieję, że taka nagroda Ci odpowiada. – powiedziałam do niego.
- Oczywiście, że tak. – powiedział i znowu mnie pocałował.
Zaczął powtarzać czynności z rękoma.
- Ale na więcej dzisiaj nie licz. – odpowiedziałam z uśmiechem i z niego zeszłam.
Bieber zrobił smutną minę, a ja zaczęłam się z niego śmiać.
- Co jest takiego zabawnego we mnie? – zapytał z oburzeniem.
Nie przestając się śmiać odpowiedziałam mu.
- Podejdź do lustra.
Tak też zrobił.
- Eee tam, nawet z Twoją szminką wszędzie, wyglądam seksownie. – powiedział.
- Nie przeczę. – uśmiechnęłam się do niego.
Był wieczór, więc Justin wrócił do siebie do domu, ja wykąpałam się, ostatni raz w tej łazience. Położyłam się na łóżku i zaczęłam rozmyślać… Powinnam myśleć pozytywnie, ale jakoś bałam się, bałam się, że coś pójdzie nie tak. Ale przecież teraz, kiedy już wszystko się ułożyło, musi być tylko dobrze…  Bałam się jak to będzie mieszkać z Bieberem pod jednym dachem. Jestem ciekawa jak to będzie wyglądać. Nie zaprzątałam sobie tym głowy i poszłam spać.
***
Kiedy rano się obudziłam na moim stoliku leżała taca ze śniadaniem, było jeszcze ciepłe. Jajecznica..
- Mniam. – powiedziałam sama do siebie.
Zaczęłam konsumować posiłek, kiedy skończyłam popiłam herbatą, która również znajdowała się na tacy, oraz wzięłam do ręki karteczkę, dopiero po zjedzeniu śniadania ją zauważyłam. Otworzyłam ją i przeczytałam „ Mam nadzieję, że Justin będzie Cię tak rozpieszczał codziennie. Mama J” . Zaśmiałam się. „Też mam taką nadzieję” pomyślałam. Następnie umyłam zęby i ubrałam się w … W coś na specjalną okazję, czyli wczorajszą bieliznę, którą wymachiwał Biebs. Na to http://stylistki.pl/set-na-codzien-155868/ żeby móc wygodnie się poruszać. O 12 był po mnie Justin.
- Gotowa? – zapytał.
- Jasne. – odpowiedziałam z uśmiechem.
Wziął moje walizki i wpakował do samochodu. Zabrałam jeszcze parę najważniejszych rzeczy i stanęłam w drzwiach. Spojrzałam za siebie. Po moim policzku słynęła pojedyncza łza.
- Będę tęsknić. – szepnęłam i ruszyłam w kierunku auta obok domu.
Justin otworzył mi drzwi, wsiadłam. Ruszyliśmy. Przez całą drogę nic się nie odzywałam, tylko wpatrywałam w szybę. Mój chłopak zauważył, że coś jest nie tak.
- Bella. Jeśli nie chcesz.. – zaczął.
- Chcę. – przerwałam mu.
- To dlaczego jesteś taka smutna? – zapytał z troską.
- Spędziłam tam całe życie.. Tam są moi rodzice, będę po prostu tęsknić. Ale spokojnie, przyzwyczaję się.
- Będziemy ich odwiedzać.
- Tak, wiem. Nie mogłabym, żyć bez nich..
- To tak jak ja bez Ciebie.
- aaww – zarumieniłam się. – A ja bez Ciebie, mój mężczyzno . – odpowiedziałam i pocałowałam go w policzek.
Humor wyraźnie mi się poprawił. Droga zajęła nam godzinę. Justin zawiązał mi oczy, chciał, żebym miała niespodziankę.
- Juuuż? – dopytywałam się chyba z dziesiąty raz z kolei.
- Jeszcze chwilka. – uspokajał mnie Bieber.
- A teraz? – zapytałam.
- Teraz już tak. – odpowiedział, po czym zdjął moją opaskę.
Moim oczom ukazał się ogromny budynek, z basenem, dwoma piętrami, ogródkiem, balkonem. Było w nim chyba wszystko.
- O mój Boże. – mówiłam do niego.
- Podoba się?
- Czy mi się podoba? Boże.. To jest najpiękniejszy dom jaki kiedykolwiek mogłabym sobie wymarzyć.
- Cieszę się. – odpowiedział i przytulił mnie do siebie.
- Idziemy do środka? – zapytał.
- No jasne! – odpowiedziałam mu z entuzjazmem.
Mieliśmy dużą kuchnię, w niej te wszystkie urządzenia, było urządzone coś w styl baru. Podobało mi się to.  Następnie duży salon z kanapami i telewizorem. Studio, w nim mieściło się to wszystko co potrzebował Justin do nagrywania muzyki. Łazienka – jak obiecał była wielka. Garderoba była podzielona na dwie części, jedną moją i drugą Justina. W końcu nasza sypialnia. Czyli duże łóżko dla dwojga na środku pokoju, do tego szafki nocne, lampy i inne przydatne rzeczy, które powinny się w niej znaleźć.
- Łał.. To jest.. Niesamowite. – zachwycałam się.
Bieber odwrócił mnie w swoją stronę, tak, że dzieliło nas zaledwie kilka centymetrów.
- A dzisiaj zasłużyłem na większą nagrodę? – zapytał.
Zarzuciłam mu ręce na ramiona.
- hymm.. – zastanowiłam się. – Oczywiście, że tak.
Zaczęliśmy się całować. Nasze języki dotykały się. Bieber wziął mnie na ręce i delikatnie położył na łóżku. Uśmiechnął się i zdjął ze mnie moją koszulkę, a ja zaczęłam rozpinać jego koszulę. Kiedy już się jej pozbyłam usiadłam na nim i spojrzałam mu w oczy.
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też. – odpowiedział mi i pocałował mnie.
Ręką zaczął zjeżdżać niżej, aż w końcu zatrzymał się na moich pośladkach. Razem pozbyliśmy się moich leginsów i jego spodni, zostaliśmy w samej bieliźnie.
- Wiedziałem, że ją założysz. – powiedział i uśmiechnął się do mnie szarmancko.
- W końcu to specjalna okazja. – odpowiedziałam.
Teraz całował mnie po szyi i zjeżdżał coraz niżej, aż w końcu doszedł do moich piersi, zaczął je całować i pieścić. Potem pozbył się reszty mojej garderoby, a ja jego. Złapałam go za szyję i przyciągnęłam do siebie. Zaczął we mnie wchodzić. Najpierw powoli, a później szybciej, o co nie musiałam nawet prosić. Wiedział to po naszym pierwszym razie. Z moich ust wydobywały się głośne jęki.  Wbiłam ręce w jego włosy i oddawałam się rozkoszy. W końcu doszliśmy. Oboje zdyszani opadliśmy na łóżko.
- Najlepszy sex w moim życiu. – odezwał się pierwszy.
- Będą lepsze. – odpowiedziałam do niego z uśmiechem…
__________________________________
Cześć ! :). rozdział 21 za nami. Ogółem muszę was przeprosić, ale nie mam żadnego pomysłu na kolejne rozdziały, zastanawiałam się nad tym już wcześniej i nie mam żadnej weny... Już mam zaplanowany koniec itd. Więc skończę je.. Przepraszam Was jeszcze raz jeśli zawiodłam ;<.  Do końca jakieś 2 rozdziały... 
+ Jak wpadnę na jakiś fajny pomysł, to zacznę pisać kolejne opowiadanie z JB w roli głównej :D. I ono już nie będzie takie amatorskie jak to (szczególnie na początku, hahah xd. Leje jak to czytam xD) tylko lepsze :P . 
#Peace and #MUCHLOVE ! .

czwartek, 1 marca 2012

Rozdział 20 : Damy radę.


- Jej stan jest naprawdę bardzo ciężki, nie możecie do niej wchodzić. – oświadczył nam lekarz.
- Czyli żyje? – zapytałem.
- Tak.. Chociaż to i tak jest jakiś cud.
- Dlaczego?
- Xannax ma w sobie bardzo silny składnik. Przedawkowanie jego grozi śmiercią. Ona połknęła jego, a do tego jeszcze kilkanaście innych. To naprawdę cud, że żyje. – wyjaśnił nam lekarz.
- Kiedy się obudzi? – tym razem to Justin zadał pytanie.
- Za 2 dni.. Może za tydzień.. Możliwe nawet, że za rok, albo jutro. Nie jesteśmy w stanie tego stwierdzić. – odpowiedział. – Przepraszam, ale teraz muszę już iść do innych pacjentów.
Razem z Bieberem od razu weszliśmy do pomieszczenia, w którym znajdowała się Bella.
- Chłopaki, do widzenia. Nie możecie tutaj być. – wyganiała nas pielęgniarka.
- Ale proszę pani… My musimy. – odpowiedziałem jej spokojnym tonem. – Proszę nam pozwolić.
- Przykro mi, ale nie mogę…
- Błagamy. – powiedzieliśmy równocześnie.
- eeh.. No dobrze, ale tylko przez godzinę jasne?
- Oczywiście. – odpowiedziałem, chociaż i tak wiedziałem, że będę tu znacznie dłużej.
Usiadłem ponownie obok jej łóżka i chwyciłem ją za rękę, Bieber zrobił to samo. Widziałem, że na środkowym palcu, w prawej ręce ma pierścionek od niego… Tak naprawdę nigdy go nie zdjęła.
- Kocha Cię. – odezwałem się do niego. – Za cholerę nie wiem dlaczego, ale Cię kocha.
- Wiem… I sam nie wiem dlaczego... Po tym co jej zrobiłem powinna kopnąć mnie w dupe..
- Nie obraź się, ale mam nadzieje, że to zrobi. – powiedziałem do niego.
Nic nie odpowiedział.
- Gdzie jej rodzice? – zapytał po 10 minutach.
- Chyba o niczym nie wiedzą… Zadzwonię do nich. – powiedziałem mu. – Bądź przy niej, zaraz wrócę.
- Jasne, że będę. – odpowiedział, a ja wyszedłem z pomieszczenia.
Wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem do mamy Belli. Poinformowałem ją o całej tej sytuacji. O niczym nie wiedziała. Miała zjawić się w szpitalu za kwadrans. Wróciłem do sali.
- I co? – zapytał kiedy wszedłem.
- Nic nie wiedzieli. Zaraz będzie tutaj jej mama.
Siedzieliśmy przy Belli, czekając aż się obudzi. W zasadzie ze sobą nie rozmawialiśmy. Wpatrywaliśmy się w nią z nadzieją, ze jednak zaraz otworzy oczy. Do szpitala przyszła jej rodzina, więc razem z Justinem zostawiliśmy ich samych. Jej mama cały czas płakała, tata ledwo co się powstrzymywał. Kazali iść nam do domu, ale ja osobiście nie miałem najmniejszego zamiaru się stąd ruszać. Justin zresztą też. Nie lubię go za to, jak potraktował Bells, ale podziwiam, że mimo wszystko przyznał się do błędu i pragnie go naprawić. Mówi, że ją kocha… Że zrozumiał to wszystko. Zobaczymy co na to moja przyjaciółka. Razem zostaliśmy w szpitalu na noc, rano Emily przyniosła nam śniadanie. Byliśmy głodni więc zjedliśmy przyniesione nam danie. Teraz już wiedziałem, jak czuła się Bella, czuwając przy mnie kiedy to ja byłem w szpitalu. To okropne uczucie. Jej rodzice musieli wrócić do pracy, więc kazali nam o wszystkim się informować. Zostaliśmy sami. Znowu panowała ta cholerna cisza. Bieber podśpiewywał coś, to go chyba odprężało. Chociaż trochę mnie irytowało.
- Co Ty tak właściwie robisz? Musisz śpiewać w takiej chwili?
- Modlę się..
- Przepraszam.. Nie wiedziałem.
- Nie ma problemu.  – odpowiedział mi spokojnie.
Pocałował jej dłoń po czym spojrzał na nią.
- Bella, skarbie obudź się.
- Nie słyszy Cię. – odpowiedziałem do niego z sarkazmem.
- A może jednak słyszy… Nie wiesz tego. – mówił to cały czas ze spokojem.
- Przestań mówić tak jakby nic się nie działo! – podniosłem głos.
- Bella, Bella kochanie. – zaczął Bieber.
Moja mała się budziła. Tak.. Jej oczy powolutku się otwierały.
- Bella, słyszysz mnie? – tym razem to ja się odezwałem.
*** Z perspektywy Belli ***
Moja głowa, boli jak nie wiem. Moment, gdzie ja jestem. Zayn.. Justin.. Co się tak właściwie stało.
- Lekarza !! – krzyczeli jak oszalali.
- Ciszej. – odpowiedziałam, ledwo wydobywając z siebie te słowa.
Wtedy oni zaczęli mnie przytulać i całować po głowie.
- Obudziła się. – usłyszałam głos mojego przyjaciela.
- Musze sprawdzić, czy orientuje się co się dzieje.
- Bella słyszysz mnie? – zapytał lekarz, na co kiwnęłam twierdząco głową.
Zaczął świecić mi latareczką po oczach.
- Wyjdzie z tego. Zrobimy badania i upewnimy się. – zwrócił się do chłopaków, po czym wyszedł z pomieszczenia. Coś tam jeszcze mówił, ale nie skupiłam się na tym.
Bardziej interesowało mnie to jak się tutaj znalazłam i co się takiego stało. Spoglądałam w kierunku Justina, a on w moim. Podszedł bliżej i chwycił moją dłoń.
- Przepraszam. – zaczął.
- Za co? – odpowiedziałam ledwo słyszalnie, ale wystarczająco aby mnie usłyszał.
- To moja wina, to że leżysz teraz, tutaj. Przepraszam. – powiedział, a ja zaczęłam sobie wszystko przypominać. Te wrzaski, kłótnie, dziecko, tabletki, alkohol, ulgę…
- Czyli jednak żyję. – powiedziałam niezadowolona.
- Bella przestań ! – krzyknął w moim kierunku. – Musisz żyć, rozumiesz. Musisz..
- Nie chcę.. Nie potrafię żyć z tym co zrobiłam, nie chcę żyć bez Ciebie.
- Jestem przy Tobie i już zawsze będę. Przepraszam za moje zachowanie, nie chciałem.. Nie ma nawet takich słów, abym mógł siebie usprawiedliwić.. Przepraszam.
Podniosłam lekko rękę i chwyciłam jego policzek.
- Ja też przepraszam… Za usunięcie tego maluszka… - w moich oczach stanęły łzy.
Justin przytulił mnie do siebie.
- Kocham Cię. – szepnął.
- Ja Ciebie też.
Po chwili do pokoju wszedł Zayn.
- No nie! Wybaczyłaś mu.. – powiedział z udawaną złością, skąd wiem, że udawaną? Znam go. Wiem doskonale kiedy udaje, a kiedy nie. – Dobra żartowałem, cieszę się. – odpowiedział z uśmiechem.
- Wiem. – odpowiedziałam.
- Jak się czujesz?
- Dobrze… Tylko strasznie boli mnie głowa. Wręcz pęka.
- Powinnaś trochę odpocząć. Może zostawimy Cię samą? – zaproponował.
- Nie.. Zostańcie. – odpowiedziałam i wtuliłam się w Justina.
Zayn mnie opieprzył na samym początku. Musiałam mu obiecać, że już więcej nic takiego nie zrobię, najpierw jemu, a później Justinowi. Zrobiłam to, a później zasnęłam, byłam strasznie zmęczona.
****
Następnego dnia kiedy się obudziłam, przy moim łóżku siedzieli najważniejsi mężczyźni w moim życiu. Spali. Tak słodko wyglądali. Pewnie siedzieli tutaj całą noc, więc nie chciałam ich budzić. Poleżałam trochę.. Pomyślałam. Zastanawiałam się jakim cudem jeszcze żyje. Ale może to i lepiej..  Są przy mnie oboje, więc to zdarzenie miało tez pozytywny wpływ na nich. Mimo wszystko uśmiechnęłam się do siebie. Nie ważne co będzie dalej, jak na razie jest dobrze. Nagle Justin się obudził.
- Cześć skarbie. – odezwałam się do niego pierwsza.
- Hej. – powiedział i pocałował mnie. – Już nie śpisz.. Dobrze się czujesz?
- Tak, tak. Idź do domu, powinieneś trochę odpocząć.
- Nie mam najmniejszego zamiaru zostawiać Cię tutaj samą.
- Nie będę sama, za pewne zaraz przyjdzie tutaj moja mama, po za tym jest Zayn, którego zaraz też wygonie, ale to nie ważne . – uśmiechnęłam się do niego. – Idź, naprawdę dobrze się czuję.
- Później. Jak przyjdzie Emily. – upierał się.
- Uggh. Uparty jak zawsze. – przewróciłam oczami.
- Tak samo jak Ty. – odpowiedział.
- Powinieneś iść naprawdę dobrze się czuję.
- Tak, tak, też Cię kocham. – odpowiedział i uśmiechnął się do mnie, chyba najładniej jak potrafił.
Posiedzieliśmy trochę razem. Po godzinie obudził się Zayn. Zaczęliśmy się z niego śmiać, ponieważ jego włosy stały w każdym kierunku. Do mojej sali weszła mama, a właściwie wbiegła. Zaczęła mnie całować i powtarzać, że mnie kocha. Kazałam iść chłopakom do domu i całe szczęście spełnili moją prośbę. Zostałam z mamą sam na sam.
- Dlaczego to zrobiłaś? – zapytała spokojnym tonem.
- Nic nie wiesz.. – odpowiedziałam i odwróciłam głowę w bok.
- Opowiedz mi.
- Kiedy indziej… Jeszcze nie jestem na to gotowa…
Mama zrozumiała i nie nalegała więcej, nawet się pośmiałyśmy razem. Niestety musiała wrócić do pracy. Zostałam na chwilę sama. To chyba trochę za wcześnie. Przypomniałam sobie te kłótnie. Zaczęłam płakać.. W trochę nieodpowiednim momencie, bo Justin akurat wszedł do pokoju. Od razu podbiegł do mojego łóżka i przytulił mnie.
- Błagam Cię nie płacz. Zniosę wszystko, ale nie widok Ciebie płaczącej.
- Justin… Co będzie dalej? – zapytałam go przez łzy, które wytarł.
- Zaczniemy wszystko od początku… Uda nam się. Obiecuję, że już nigdy więcej nie podniosę na Ciebie głosu. Obiecuję, że zawsze będę przy Tobie. Nie ważne co się stanie.
- Ale ja usunęłam.. Ja usunęłam Twoje dziecko.. Nasze dziecko . – powiedziałam szlochając.
- Zrobimy sobie jeszcze gromadkę dzieci. – powiedział uśmiechając się. – Poradzimy sobie. Damy radę. – tym razem to ja się uśmiechnęłam.
- Czym ja sobie zasłużyłam, ze mam teraz Ciebie…
- Ciii . – uciszył mnie. – To ja jestem największym szczęściarzem tutaj. – powiedział i delikatnie musnął moje usta.
Poczułam się szczęśliwa. Później zabrali mnie na jakieś badania, ponoć wszystko było dobrze i za niedługo będę mogła wrócić do domu. Następnie odwiedził mnie Zayn z Eweliną. W zasadzie cały czas ktoś przy mnie był. Cieszyłam się, ponieważ nie byłam jeszcze w najlepszym stanie psychicznym. Będę musiała chodzić na jakąś terapię czy coś w tym rodzaju.
5 miesięcy później.
Leżałam jeszcze w łóżku, ostatnio uwielbiałam się w nim wylegiwać. Zastanawiałam się co dzisiaj ubiorę, kiedy do mojego pokoju przyszedł Justin i oświadczył mi pewną wiadomość… 
__________________________________
Rozdział meeega długi *-* . Jak nigdy chyba xD. Dziękuję za 19 komentarzy. To dla mnie bardzo dużo znaczy ! ♥. Wiecie... Powoli chyba się zbliżamy do końca... No chyba, że mnie natchnie coś to napiszę tą historię dalej, ale żeby zacząć o tym myśleć, muszę wiedzieć czy chcecie, abym dalej pisała, soooo chcecie ? ;). 
I wszystkiego najlepszego mężu ! ♥ . #stillKidrauhl . Jaram się że on ma już 18 lat <3 .