*** Z perspektywy Zayna ***
Biegłem do szpitala. Bella sobie coś zrobiła… Wiedziałem, że
jak ją zostawię to sobie coś zrobi! Cholera, co jej strzeliło do głowy !! Wbiegłem
na pędzie do budynku.
- Bella Bennett, gdzie leży? – zapytałem pielęgniarkę.
- W sali 100. – odpowiedziała. – To nie jest ta która
próbowała popełnić samobójstwo? – zapytała, ale nie zwróciłem już na nią uwagi, tylko pobiegłem do góry.
Wbiegłem na piętro 2. Sala 80, 90 i 100. Przed drzwiami tego
pokoju siedział Justin.
- Co on tutaj kurwa robi? – powiedziałem do siebie cicho.
Na mój widok, podniósł się z krzesła, a ja nie zastanawiając
się uderzyłem go z całej siły w twarz. Z jego nosa polała się krew.
- Co jej znowu zrobiłeś ?! – krzyczałem do niego. – Z resztą
pogadamy później. – rzuciłem w jego kierunku i wszedłem do pomieszczenia.
Leżała.. Bezbronna, blada, z milionem kabelków… Podbiegłem do jej łóżka,
chwyciłem ją za dłoń.
- Mała, coś Ty zrobiła.. – odezwałem się, nie liczyłem na
odpowiedź..
W moich oczach stanęły łzy. Usiadłem na krześle i trzymałem
jej rękę. Dlaczego ona to zrobiła.. Co się takiego stało.. Mogłem z nią zostać,
widziałem w jakim jest stanie. Udawała przede mną, ale ja i tak wiedziałem, że jeszcze
nie jest w 100% sobą, jednak ją zostawiłem. Boże, co mi wpadło do głowy. Siedziałem
tak myśląc, kiedy do pokoju wszedł Justin. Spojrzałem w jego kierunku wrogim
spojrzeniem.
- Chyba powinniśmy porozmawiać. – odezwał się pierwszy.
Puściłem dłoń Belli, pocałowałem ją w czoło i wyszedłem z
sali, Bieber zrobił to samo.
- Wiesz co się stało? – zapytałem.
- Byłem u niej dzisiaj… Powiedziała mi o dziecku. – mówiąc
to nie patrzył w moją stronę tylko głowę miał zwróconą w podłogę. – Trochę się
pokłóciliśmy. – w jego oczach stanęły łzy.
- Co jej powiedziałeś? – zapytałem zdecydowanym tonem.
- Zrozum mnie, usunęła moje dziecko. Powinna mi o tym
powiedzieć wcześniej.. O swoich planach.
- Mam Cię zrozumieć? O czym Ty marzysz! Zostawiłeś ją!
Zostawiłeś ją samą w takim momencie samą. Myślisz, że jej nie było ciężko. Było
! Było i to nawet ciężej niż Tobie. Zacząłeś wytykać jej błędy, które tak
naprawdę były Twoje! – zacząłem się na niego wydzierać. – Gdybyś zobaczył ją w
tej Szwajcarii, gdybyś zobaczył jej oczy. Przyjrzałeś się jej w ogóle?
Widziałeś jaka była chuda?! Gówno, myślisz tylko o sobie. Jeśli Ona tego nie
przeżyje, to nie wiem co Ci zrobię. I lepiej idź sobie, wątpię, żeby chciała
oglądać Twoją twarz, kiedy się obudzi.
- Zayn poczekaj.
- A jeszcze jedno! Wiedziałeś o jej przeszłości, wiedziałeś,
że miała pod górkę i dostała od życia w dupe, a Ty teraz zrobiłeś jej jeszcze
większe piekło. Myślę, że powinieneś sobie już pójść. Zniknąć z jej życia.
Pierwszy raz zobaczyłem go w stanie kiedy płakał… Może
trochę przegiąłem, ale taka była właśnie prawda. To jego wina.
- Przepraszam. – powiedział. – Wiedz, że ją kocham i jej
teraz nie zostawię, możesz się na mnie wydzierać ile chcesz, ale nie wyjdę z
tego budynku. – oświadczył mi.
- Jakoś w to nie wierzę. – powiedziałem z sarkazmem.
- Wiem, nawaliłem. Żałuję ostatnich miesięcy, nawet nie
wiesz jak bardzo. Mi też było ciężko.. Żyć bez niej, bez osoby, dla której
uśmiechałem się codziennie, naprawdę ją kocham, a tamta reakcja.. To był szok.
Później chciałem ją znaleźć… Chciałem się wytłumaczyć, przeprosić. Błagać, żeby
mi wybaczyła i żeby mną była. Cieszyłem się, że zostanę ojcem.. ale jej nie
było. Emily powiedziała, że wyjechała gdzieś niby ze mną i Tobą. Szukałem Was,
ale nikt nie wiedział co się z Wami dzieje. Ewelina powiedziała mi tylko tyle,
że wyjechaliście razem. Kiedy dowiedziałem się, że wróciła pobiegłem do niej..
Powiedziała mi, że usunęła nasze dziecko… To wszystko było takie straszne. Nie
wiedziałem co mam zrobić. – wytłumaczył mi się.
Patrzałem na niego ze zdziwieniem. Po chwili się odezwałem.
- To nie zmienia faktu, że to Twoja wina…
- Wiem. Wiem, że to moja wina, ale naprawię to. Zobaczysz…
- Myślisz, że Ona chciałaby tego? – zapytałem.
- Nie wiem… Ale jeśli nie spróbuję to się nie dowiem.
- Dobra, zostań. Ale nie myśl sobie, że między nami będzie
dobrze. Przynajmniej na razie nie będzie. – powiedziałem mu.
Następnie razem wróciliśmy do pokoju Belli i usiedliśmy przy
łóżku, po przeciwnych stronach. Nagle te urządzenia zaczęły pikać coraz
szybciej. Do sali wbiegł lekarz, a za nim pielęgniarka.
- Niech panowie stąd wyjdą. – powiedziała do nas blondynka i
pociągnęła w kierunku wyjścia.
- Co z nią? Co jej jest? – dopytywaliśmy się.
- Później Wam wytłumaczę, teraz wyjdźcie, nie ma czasu.
Wyrzuciła nas z pokoju. Słyszałem przez drzwi jak wołają o
respirator. 1, 2, 3. Nic, jeszcze raz 1, 2, 3… Jeszcze raz. Powtórzyli
czynność, a my staliśmy pod salą zniecierpliwieni. Po chwili z pokoju wyszedł
lekarz…
- Co z nią? Co z nią? – dopytywałem się, ale lekarz stał
tyko cicho…
____________________________________
No to 19, za nami. W nn wyjaśni się czy Bella żyje. Przepraszam, że rozdział taki krótki, ale muszę Was jeszcze przytrzymać xD. I chciałabym jeszcze powiedzieć coś odnośnie rozdziału 18. Nie jestem za usuwaniem dzieci.. Za mordowaniem ich, przecież to tylko małe istotki. Użyłam tego wątku tylko i wyłącznie na potrzeby opowiadania, więc mam nadzieje, ze nie uważacie mnie za potwora ;P.
Następny rozdział = 16 komentarzy, czyli tyle ile informuje osób, każdy po sb coś zostawi i będzie git <3.
Komentujcie . Kocham Was <3.
+ Jaka masakra ; O. To ostatni dzień, w którym Justin ma 17 lat. Jak to szybko minęło <3. Więc Happy Birthday Justin #stillKidrauhl ♥.