sobota, 4 lutego 2012

Rozdział 8 : Na pewno się polubicie.


Następnego ranka budzik zadzwonił o 7:30. Do szkoły miałam na 9. Dzisiaj wspaniały dzień, zakończenie roku szkolnego! Bardzo się z tego powodu cieszyłam, w końcu będę mogła przesiadywać nocami na dworze ze znajomymi. Wróciłam pamięcią do wczorajszego dnia. Było wspaniale. Nie mogłam uwierzyć, że to zdarzyło się naprawdę, myślałam że to tylko jakiś cudowny sen, że zaraz się obudzę i nie będę Go już znała… Ale jednak nie. To było realne. Poznałam swojego idola. Właśnie tak sobie go wyobrażałam, miły.. opiekuńczy, zabawny. Po prostu mój ideał. Przerwałam swoje przemyślenia. Miałam tylko ponad godzinę żeby się wyszykować. Poszłam do łazienki wziąć lekki prysznic. Wyjęłam z szafy / http://stylistki.pl/tak-145591/ / przebrałam się, zrobiłam lekki make-up, wyprostowałam włosy i cała w skowronkach zeszłam na śniadanie. Byłam w domu całkiem sama, ponieważ bracia byli już w szkole, a rodzice w pracy. Zrobiłam sobie herbatę i jajecznicę. Zjadłam i wzięłam do ręki telefon, była 8:50. Narzuciłam na siebie czarną kurtkę ze skóry i wyszłam z domu. Po drodze zadzwonił telefon. Dzwonił Justin.
J : Cześć Bella. Dzisiaj Twój ostatni dzień w szkole, więc pomyślałem, że może chciałabyś później gdzieś wyskoczyć?
B : Jasne! To świetny pomysł – zaczęłam cieszyć się sama do siebie.
J : Wpadnij do mnie po szkole.
B : A nie możemy iść gdzieś na miasto?
J : Nie chciałbym, żeby zaraz otoczył nas tłum reporterów.. Chcę Tobie tego zaoszczędzić.
B : Aaah. No tak. No dobrze, więc jak skończę to do Ciebie wpadnę. To do zobaczenia.
J : Do zobaczenia, buziaki.
Podczas tej rozmowy zdążyłam dojść do szkoły. Czekał na mnie Zayn miał na sobie granatowy garnitur i koszulę w kratkę, wyglądał rewelacyjnie.
- Ładnie wyglądasz. – odezwałam się pierwsza.
- Ty jeszcze ładniej. – i przytulił mnie do siebie na przywitanie. – Co tam słychać? Nie odzywałaś się wczoraj ani przedwczoraj.
Mimowolnie się uśmiechnęłam. Opowiedziałam mu całą historię z Justinem i zaczęłam na niego wrzeszczeć czemu mi wcześniej nie powiedział, że to właśnie z nim tańczyłam na imprezie. Ale on tylko powiedział, że chciał żebym miała niespodziankę i uśmiechnął się do mnie swoimi śnieżnobiałymi zębami i od razu cała złość mi przeszła.
- Dzisiaj po zakończeniu idę do Justina, chciałbyś może pójść ze mną? Na pewno się polubicie. – zaproponowałam mu.
- Nie będę.. No wiesz.. Przeszkadzał wam?
- ZAYN! – krzyknęłam na niego. – My się dopiero poznajemy. Chciałabym żeby Cię też poznał, na pewno się polubicie. Jesteście w moim życiu teraz najważniejsi i musicie się poznać. Tak. Musicie. Czyli zadecydowane, idziemy dzisiaj razem do Justina.
Nawet nie próbował się sprzeciwić, wiedział, że jak ja sobie coś wbiję do głowy to już nie ma innej opcji, żeby tego nie zrealizować. Całe to zakończenie roku, strasznie mi się dłużyło. Chciałam już być u Justina.
*
Szliśmy z Zaynem w kierunku domu Justina. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się. W końcu doszliśmy tam gdzie mieliśmy dojść. Ukazał nam się dom, nie był jakiś nie wiadomo jaki duży, ale mały też nie był. Taki w sam raz. Wcale nie przyszłoby mi do głowy, że tutaj mieszka sławna osoba. Zadzwoniłam dzwonkiem. Chwilę później moim oczom ukazał się Justin. Ahhh… Jaki on był piękny, uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił mi to swoim uśmiechem.
- Justin to jest Zayn, mój najlepszy przyjaciel. Zayn to Justin. Chciałam, żebyście się poznali. – powiedziałam do nich.
Chłopaki podali sobie ręce.
- Jak tam zakończenie roku? – zapytał Justin.
- Strasznie nudne, nie lubię takich uroczystości. – odpowiedziałam mu.
- No tak, ja też nie, ale wejdźcie do środka, nie będziemy przecież stali w drzwiach.
Poszliśmy do niego do pokoju. Był naprawdę pokaźny. Miał duże łóżko, szafę, biurko , normalne przedmioty w pokoju każdego nastolatka. Ale z lewej strony znajdowały się wielkie drzwi. Zainteresowało mnie co tam było. Byłam trochę niegrzeczna, bo nie byłam u siebie a już mu szperam w domu. Ale ciekawość wzięła górę, otworzyłam wielkie drzwi. Moim oczom ukazało się studio. Tutaj Justin tworzył wszystkie swoje piosenki. Był mikrofon, perkusja, pianino, gitara i parę innych instrumentów, ale te 3 przykuły moją największą uwagę.
- Mogę pograć na perkusji? – zapytałam błagalnym wzrokiem.
- No jasne! Czujcie się jak u siebie w domu. – Justin uśmiechnął się szeroko.
Ja zaraz dorwałam perkusję, a Zayn gitarę. Zaczęliśmy się wygłupiać, a Justin zasiadł za pianinem i zaczął na nim grać. Z instrumentu zaraz zaczęły wydobywać się wspaniałe dźwięki. Byłam pod wrażeniem. Grał piosenkę „Let it be”. Zayn zaczął śpiewać. Patrzyłam na nich w skupieniu. Razem tworzyli wspaniałą muzykę. Kiedy skończyli, biłam im ogromne brawa.
- Jesteście niesamowici. – powiedziałam do nich.
- Fakt, fajnie nam to wyszło. – przyznał Zayn.
- Może teraz "Never let you go"? – uwielbiałam tą piosenkę.
- Dla Ciebie, wszystko – powiedzieli równocześnie, a ja zaczęłam się śmiać.
Zaczęli śpiewać razem. To było coś pięknego. Później zaczęliśmy się wygłupiać w trójkę i miło spędziliśmy czas, chłopcy się polubili, a ja byłam z tego powodu cholernie szczęśliwa.
- Będę już leciał. Muszę coś jeszcze załatwić. – powiedział Zayn.
- Tak właściwie to ja też, strasznie się zasiedziałam. – spojrzałam na zegarek była 18.
- Zostań jeszcze. – powiedział Justin – Jakby co odprowadzę Cię.
- Nie chcę robić Ci kłopotu. – powiedziałam.
- Weź przestań, dziewczyno, to żaden kłopot, będę szczęśliwy, że nie muszę zostać sam w domu. – uśmiechnął się. – Zostajesz i koniec.
- No dobrze – przytaknęłam mu.
Zayn wyszedł, pożegnaliśmy się z  nim i zostaliśmy sami, we dwoje w dużym domu.
- To co będziemy robić? – zapytałam z zaciekawieniem.
- Nie wiem jak ty, ale ja zgłodniałem, idziemy do kuchni? – zaproponował.
I właśnie w tym momencie zaburczało mi w brzuchu. Zaczęliśmy się śmiać i poszliśmy do kuchni, gdzie przyrządziliśmy spaghetti. Mieliśmy przy tym duży ubaw. A pod koniec rzucaliśmy się makaronem. Po czym spojrzałam na zegarek i sprawdziłam godzinę. Była 20. 
- Jezu, zrobiło się tak późno, muszę już lecieć, mama pewnie się niepokoi.
- Odprowadzę Cię. – powiedział, bo to nie była propozycja. Po prostu zadecydował.
Powyjmowaliśmy makaron z włosów oraz ciuchów i wyszliśmy z domu.
*
Kiedy szliśmy do mojego domu, nasunęło mi się jedno pytanie..
- Justin, gdzie jest tak właściwie Kenny, Pattie i inni?
- Kenny idzie za nami, a Pattie wyjechała do spa, chciała odpocząć. – mimowolnie odwróciłam się do tyłu, tak za nami szedł Kenny, czemu nie zauważyłam tego wcześniej?
- Czyli masz cały dom dla siebie i Kennego?
- Nie zupełnie, Kenny mieszka w sąsiednim domu, ze swoją rodziną. Wychodzi, kiedy ja wychodzę.
- Ah.. No tak, potrzebujesz ochrony na okrągło, czyli teraz będziesz miał cały dom dla siebie, co będziesz robił?
- Może napiszę jakąś piosenkę? Kto wie…
- Super, jutro mi ją zaśpiewasz. – uśmiechnęłam się do niego szeroko.
- Zobaczymy co z tego wyjdzie.
I akurat doszliśmy do moich drzwi. Na pożegnanie przytuliłam Justina i weszłam do środka. Tam, czekała na mnie okropna wiadomość .. 
__________________________________________
Robaczki moje <3. Mam nadzieje, że rozdział się spodobał, nie powiem, trochę nad nim pracowałam :). Kocham Was ♥. 
( było 10 komentarzy )

1 komentarz:

  1. Jezu Justin jest sexowny<3. kocham, kocham, kocham!!!

    OdpowiedzUsuń